Oliwnik wąskolisnty nazywany rosyjską oliwką. Ma piękne srebrne liście i świetnie sprawdza się na terenach miejskich, które są bardzo zanieczyszczone, ale bardzo szybko się rozplenia poprzez korzenie.
Odkąd w moim dorosłym życiu pojawił się pies, o wiele więcej czasu spędzam w naturze. Łąki, pola, lasy nie są mi obce i znam ich cykl. To, co jeszcze wczesnym latem było niebieskie, różowe i białe w sierpniu już stanie się jaskrawo żółte. Łąka zmienia swoje kolory, jakby natura pociągała pędzlem i zmieniała zdanie co do kolorystyki obrazu. Dotychczas kwiaty i rośliny budziły mój zachwyt, ale często nie umiałam ich nazwać.
Kupowanie zieleniny to zmora, zwłaszcza kiedy mieszka się samodzielnie. Dwa dni właściwie wszystkie niezjedzone liście można wyrzucić do śmieci. Kiedyś to nie było dla mnie takie ważne, żeby nie marnować jedzenia. Dziś przykładam do tego większą wagę, bo zdaję sobie sprawę z tego, że do śmieci nie idą wyłącznie moje pieniądze i zielone liście, zwiędłe jarzyny czy popsute owoce, ale również woda, energia, a do atmosfery na darmo uwolniony został ślad węglowy. Dlatego podrzucam pomysł, jak przechowywać rukolę, by została dłużej świeża.
Jesienny polski obrazek, na którym znajdzie się i palma i hamak? Proszę bardzo! Hamak dotarł do mnie w połowie września i okazało się, że nie da się go zamontować w mieszkaniu (gdzie na każdy pokój przypada średnio po 3 pary drzwi), a palmę uratowałam ze śmietnika i czeka ją kuracja przeciwgrzybicza!
Rychła wyprowadzka skłania mnie do podsumowania moich dorosłych mieszkań. Pozwolę sobie pominąć te, w których mieszkałam naprawdę tylko chwilę. Nie znoszę się przeprowadzać. Sam moment pakowania, pozbywania się rzeczy, przewożenia wszystkiego jest dla mojej vaty destabilizujący. Lubię za to nowe początki i mam przekonanie, że niemal z każdego miejsca da się zrobić Dom.
Chciałabyś mieć balkon pełny kwiatów, soczyście zielonych liści, krzaczków pomidorów o kwaskowatym zapachu, ze stolikiem, przy którym można napić się kawy… ale nie masz balkonu? Ja bym chciała mieć borówki amerykańskie, grządki pełne pachnących ziół oraz kurę… ale nie mam ogrodu. Nic straconego, jeśli wiosną chcesz się poczuć, jak królowa ogrodnictwa, Pani Wiosna ucieleśniona, Perfekcyjna Pani Domu, zostaw mycie okien na inną okazję, a teraz lepiej…
Geranium opowiada prawie tak dobre żarty jak sałatka!
Zaliczyłam różne roślinne obsesje. Mięsiste bananowce (zawsze mi umierają), minimalistyczne mikrolistki Sophora Little Baby (trudna w uprawie), kwiaty, których nazw nie pamiętam lub nie znam i zawsze, ale to zawsze wracam do roślin, które są łatwe we współżyciu, łaskawe oraz przydatne. Jednym z nich jest geranium, retro roślinka, którą pewnie kojarzycie z dzieciństwa.
DLACZEGO GERANIUM?
Gerniaum to roślina o szorstkich listkach, która wydziela przyjemny, słodki cytrusowo-różany zapach. Nie wiem, czy kojarzycie ją z rodzinnego domu, ja miałam cytrynkę w pokoju i była moją dobrą znajomą, bo jako dziecko nieustannie chorowałam na zapalenie ucha. Przy bólu ucha należało oderwać jeden listek, zwinąć go w kulkę, zawinąć w watę i wetknąć do ucha, a ból ustępował. Wiem, że w niektórych domach z gerniaum robiło się esencję herbacianą.
Potocznie zwana „anginka” ma właściwości przeciwwirusowe oraz przeciwbakteryjne i jest faktycznie stosowana przy przeziębieniach. W dodatku olejki eteryczne zawarte w tej pelargonii poprawiają nastrój i działają antydepresyjnie i kojąco na układ nerwowy. Za to na pewno nie poprawiają humoru muszkom owocówkom i komarom, owady go nie znoszą.
W dodatku roślina te jest mało wymagająca, nie trzeba być obeznanym z pielęgnacją kwiatów, żeby sobie wyhodować bujne drzewko o pachnących listkach. Szczepkę można wziąć od mamy, babci, zapytać zaprzyjaźnionej nauczycielki (tak, geranium nadal kibluje na szkolnych parapetach) lub ostatecznie kupić przez allegro. Jeśli jednak będziecie w posiadaniu choć jednej sadzonki tej rośliny, możecie ją właściwie rozmnażać w nieskończoność.
Geranium rośnie szybko, dlatego, jeśli nie chcecie wyhodować sobie długaśnego badyla z wielkimi liśćmi, co jakiś czas trzeba uciąć główną łodygę tuż nad miejscem, gdzie widzicie sporo nowych listków. Wiem, wiem… serce boli, ale obcięty kawałek łatwo ukorzenić wkładając go po prostu do wody lub można przeznaczyć go właśnie na herbatę, lub posiekać i dorzucić do wanny.
W miejscu uciętego pędu roślina zacznie wypuszczać nowe, rozchodzące się na boki, przez co zrobi się gęsta i bujna.
GERANIUM DLA SKÓRY.
Anginka ma właściwości przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, przeciwgrzybiczne i antyseptyczne, co ma dobry wpływ na skórę tłustą, mieszaną i łojotokową. Możesz dorzucić liście wprost do wanny lub przygotować z nich najpierw mocny napar i wlać go podczas kąpieli (sprawdza się też, przy nawracających problemach ze zdrowiem intymnym, ale nie zamiast wizyty u lekarza).
Niektórzy stosują zmiażdżone liście cytrynki na opryszczkę (przeciwwirusowe działanie) lub ukąszenia owadów (zmniejsza opuchliznę).
HERBATKA PRZECIW PRZEZIĘBIENIU Z GERANIUM LUB KOJĄCA NERWY LEMONIADA.
Ok. 3 liście gerniaum – umyte
cukier – do smaku
cytryna – do smaku
Liście gerniaum należy utrzeć z cukrem (jak miętę do drinka) i zalać wrzątkiem. Po lekkim przestudzeniu dodać sok z cytryny.
Można też wykorzystać same liście geranium i zalać je poszatkowane i umyte wrzątkiem lub dodać je w tej formie do innej herbaty, którą pijemy.
Latem możecie utrzeć liście z cukrem i kiedy puszczą sok, potraktować to jako bazę do lemoniady. Można do niej wedle uznania dorzucić jeszcze miętę, cytrynę, owoce i dosłodzić do smaku.
JAK PIELĘGNOWAĆ?
PODLEWANIE: Woli być podsuszona niż przelana. Podlewaj ją raz na tydzień, małymi ilościami wody. Jeśli dolne liście zaczną żółknąć, znaczy, że ma za mało wody i można delikatnie zwiększyć ilość. Zimą podlewaj rzadziej.
ZIEMIA: Uniwersalna ziemia doniczkowa. Na dół doniczki (koniecznie z dziurkami) można wysypać trochę kamyczków lub keramazytu, żeby korzenie nie stały w wodzie, gdyby przydarzyło się przelanie.
STANOWISKO: Gerniaum lubi słońce! Latem możesz wystawić ja na tas lub balkon.
NAWÓZ: Niektórzy nawożą geranium standardowym nawozem do roślin doniczkowych. Przyznaję się, że nigdy tego nie robię, bo takowego nawozu nie posiadam.
Chcesz wiedzieć więcej? W zakładce DOM znajdziesz więcej wpisów o roślinach, domowej atmosferze i życiu wewnętrznym (czyli ulubionym życiu każdego introwertyka). Jeśli lubisz mnie czytać i chcesz mi pomóc regularnie postować, postaw mi kawę na Patronite:
Dla mnie zaczął się czas, kiedy moja wewnętrzna emerytka i rencistka poprawia druciane okulary na nosie i zaczyna się zajawiać na grzebanie w ziemi. Trochę podśmiewam się z tych siewek w opakowaniach po jogurtach, trochę sobie żartuję z tych fascynacji kojarzących się z moją babcią, ale dla mnie zarówno gotowanie, jak i obcowanie z roślinami są czynnościami nie tylko medytacyjnymi, ale łączącymi mnie z moją kobiecością. No bo jak to — wkładam do ziemi kulki, a potem są z tego potężne rośliny? Lubię też cykliczność procesu, no ale ja chcę mieć kurę. Jeśli Twoja wewnętrzna emerytka i rencistka nadal czeka na siedemdziesiątkę, spróbuj, chociaż własnoręcznie wyhodować kiełki.
Dla mnie domowo oznacza sezonowo, żywo, z zaangażowaniem. Dom musi mówić o swoich właścicielach.
Domowa atmosfera – to właśnie ona sprawia, że czuję się odprężona, ukojona i chętnie przebywam w danym pomieszczeniu. Mam duże doświadczenie w kreowaniu domowej atmosfery gdziekolwiek jestem, bo wynajmowałam wiele pokojów i mieszkań. Wbrew obiegowej opinii uważam, że o atmosferę zajmowanego miejsca można zadbać nawet w mieszkaniu wynajmowanym lub pokoju we współdzielonym mieszkaniu. Nie wiem, czy kiedyś będę mieć mieszkanie na własność i nie widzę powodu, żeby odkładać kreowanie przytulnego, intymnego klimatu na później.
Osiędbanie na poziomie ciała może być bardzo złożone (co wcale nie znaczy, że trudne!). Żeby dogodzić naszym ciałkom, wystarczy czasem zastanowić się, jak zostały skonstruowane i przypomnieć sobie, że naturalnym kontekstem dla nich jest świat zewnętrzny, który odbieramy zmysłami.
Bohater i narrator książki Zen i sztuka nauki motocykla poprzez drogę i dłubaninę w motocyklu snuje opowieść o życiu. Zaczynam myśleć, że mogłabym zrobić to samo, pisząc o moich doniczkowych roślinach.