W te słowa pytacie mnie często. No bo rozgłaszam wszem i wobec, że nie liczę kalorii, jem duże porcje, z dokładkami nawet, dużo owoców a i orzechem nie wzgardzę, a i ciemną czekoladę wsunę, a i pizza mi nie jest obca. „To co ty jesz Blimsien, że nie tyjesz? Może wcale nie jesz dużo?” pytacie. Dziś przygotowałam więc kompilację tego co jem. Widać też wielkość porcji. Nie jest też tak, że nie tyję. Na pewno moja waga leci w dół samoistnie (to znaczy bez treningów i liczenia kalorii) kiedy nie jem glutenu i kiedy dużo się nawadniam (nie wiem jaki to ma związek, ale w moim przypadku nawilżona jestem jakaś smuklejsza). Nie jestem dietetykiem. Mój post ma charakter informacyjny, poglądowy. To co jem działa na mnie. Teraz. Czuję się świetnie. Chcę odpowiedzieć na Wasze pytanie, nie roszczę sobie pretensji do bilansowania cudzej diety.
Ostatnio Agata Dutkowska rozmawiała ze mną o duchowości, pieniądzach i pasji, a dziś wchodzimy na luźniejsze tematy, ale zdecydowanie nie mniej energetyczne. Wchodzimy w tematy totalnie blumne, dziewczyńskie, wściekłe i zawadiackie. Na spytki biorę Beki Rotten, dziewczynę z Trójmiasta, która udała się na wygnanie, do mojego rodzinnego Szczecina. Szczecina, w którym kiedy go opuszczałam nie działo się nic. Ona nie tylko nie siadła na murku żeby pić piwo i dłubać w nosie, ale znalazła zajawkę, a potem zaraziła nią całą wielką drużynę i swojego męża. Chodzi o Wrotki, chodzi o siniaki, chodzi o ochraniacze, zadrapania, rampy, pot, seks, pasję, spełnienie, sport, różowy, osłonę na zęby i… seks… wspominałam o seksie? Jest rockandroll w tych dziewczynach! Chodź posłuchać! Daj się zajawić wrotkami, nie musisz od razu się ścigać. Zawsze możesz być łanią z teledysku Cheta Faker’a. Kaman!