Kolejna zupa krem w moim repertuarze. Dzięki dodatkowi soczewicy jest bogata w białko i bardzo, bardzo sycąca! Jeśli masz problemy z trawieniem czy apetytem (ostatnio piszecie, że wiele z Was nie ma apetytu ani ochoty by jeść) wybierz wersję bez tofu. Nie radzę za to pomijać uprażonego na złoto sezamu i oleju sezamowego, dodają zupie wyjątkowego aromatu.
Chociaż kocham gotować od A do Z, czasem zwyczajnie nie mam na to czasu. W takich chwilach staram się łączyć różne rzeczy, które przygotowałam wcześniej (kiszonki, zakwasy, buliony, mieszanki) z kupnymi produktami. Wiem, że część z Was nie używa puszek i półproduktów, ja uważam, że bywają rozsądną alternatywą, zwłaszcza że nie mam ani własnej działki, ani tyle czasu, by przecierać pomidory w sierpniu tak, żeby passaty wystarczyło do kolejnego sezonu. W dzisiejszym przepisie wykorzystuję mój rozgrzewający bulion mocy, kukurydzę z puszki (choć jeśli jest sezon, lepiej kupić 3 kolby, ugotować, oskrobać z ziaren i upiec je w piekarniku) i trochę ostrej paprykowej pasty — może to być pikantny ajwar, może być pasta z chilli do bruchetty (moją ulubioną kupuję w Lidlu).
W Portugalii jadłam najpyszniejszą buraczkową zupę-krem na świecie! Była lekko słodka, ale z jakiegoś powodu kucharka nie chciała podzielić się swoją recepturą. Nie znając jej tajemnicy, pomyślałam, że zrobię to po swojemu i naturalną słodycz buraków uzyskaną przez pieczenie podkręcę nierafinowanym olejem kokosowym i… przyprawą do pierników.
Jesień to idealny czas, żeby jeść pomarańczowe warzywa! Bataty, dynię, marchewki. Właśnie teraz, kiedy na zewnątrz robi się chłodno, lepiej odstawić surowiznę i zamienić ją na kiszonki, a zamiast sałatek i orzeźwiających dań, włączyć te dłużej gotowane lub pieczone. Dla mnie jesień to czas zup. Uwielbiam jeść zupy nawet na śniadanie czy kolację, są jak miękko otulający kocyk dla mojego brzucha, rozgrzewają i dają poczucie komfortu.