Ekocuda – Targi Kosmetyków Naturalnych pierwsze i największe takie targi w Polsce. Do tej pory odbyły się 4 edycje w Warszawie, z czego ostatnia zgromadziła 150 marek i 12 000 odwiedzających. W marcu b.r. Ekocuda zadebiutowały w Gdańsku, gdzie wystawiło się 75 marek, a targi odwiedziło ponad 7 000 osób.
Na jesieni targi dodatkowo zadebiutują w Poznaniu.
Na targach swoje produkty prezentują przede wszystkim polscy producenci kosmetyków naturalnych, organicznych i wegańskich. Pojawią się również marki zagraniczne dostępne na rodzimym rynku.
Ekocuda – Targi Kosmetyków Naturalnych to niepowtarzalna okazja do poznania nowych, wyjątkowych marek kosmetycznych, tworzących swoje produkty dzięki inspiracjom czerpanym z natury, z wykorzystaniem naturalnych składników. Wszystkie prezentowane kosmetyki powstają z pasją i myślą o zdrowym stylu życia, z poszanowaniem dla otaczającego świata.
Odwiedzający targi mogą liczyć na szereg atrakcji: warsztaty makijażu wykonywanego naturalnymi kosmetykami, liczne wykłady i inspirujące spotkania dedykowane zdrowiu i naturalnej pielęgnacji.
Tak o targach mówią organizatorzy. Ja co roku staram się być, żeby zaoszczędzić na kosztach przesyłki, pomacać nowości i zobaczyć co nowego w kosmetycznej trawie piszczy.
Polecam Wam szczególnie moje ulubione produkty:
Purite – kupuję od nich dezodoranty i kojący balsam po opalaniu w słoiku.
Anabelle Minerals – jak się malować to tylko podkładami od Anabelle. Niedrogie, mineralne i dużo żółtych odcieni, co kocham. Ja mieszam rozświetlający z matującym i uzyskuję tym super efekt.
Sylveco – ich rumiankowy żel do mycia twarzy to mój faworyt.
Soyoosh – mała manufaktura świec sojowych.
Ministerstwo Dobrego Mydła – nie trzeba przedstawiać nikomu, ja akurat za ich mydłami nie przepadam, ale kule do kąpieli i olejki są boskie. Śliwka i orzech laskowy rządzą!
To też dobra okazja, żeby wybrać coś do zarostu dla mojego mężczyzny. Na warszawskiej liście nie widzę Roomcajsa, tak lubianego przez mojego Maharadżę, ale są inne marki, może trafię jakieś wystarczająco miękkie masło do brody.
Co wybierzecie Wy?
3 komentarze
Wszystkim, którzy wybierają się na targi i szukają naturalnego dezodorantu, który autentycznie DZIAŁA polecam La-Le. Od paru dni jestem właścicielką ich dezodorantu Green Tea i jestem zachwycona, bo po wręcz latach testów ałunu, eko dezodorantów różnej maści po których najzwyczajniej świecie śmierdziałam (sorry!) myślałam, że już zawsze będę musiała wybierać pomiędzy mainstreamowymi syfami z aluminium a obrzydliwym brakiem komfortu że się pocę ale za to nie mam chemii pod pachą. Nie wiem co robią, bo ich dezodorant składa sie ze skrobii kukurydzianej, olejku eterycznego, oleju kokosowego i sody oczyszczonej, ale używam codziennie, biegam w nim i… jest świeżo, czysto i komfortowo. Co najlepsze, używa go też mój facet, który, mówiąc wprost, zawsze zmagał się z problemami w stylu młyńskie koła pod pachami i zapach nie z tej ziemi i sam jest zdziwiony efektywnością. Jedynym minusem może być dla niektórych opakowanie i aplikacja – jest w dużym słoiczku 150 ml jak masło do ciała i również nakłada się go jak krem, więc po aplikacji trzeba umyć ręce. Nie wiem jak z innymi ich produktami ale ten jest zdecydowanym hitem. Jeżeli któraś dziewczyna szuka działającego dezodorantu eko, to to jest właśnie ten produkt.
o! super rEKOmendacja, rozjerzę się za nim! A który najlepiej pachnie?
Dla mnie zdecydowanie Green Tea! Bardzo świeży i pachnie dosyć intensywnie (chyba dają dużo olejku eterycznego), ale nie na tyle, żeby gryzł się z perfumami. No i oczywiście unisex, mój facet też go używa. W ofercie mają jeszcze pare, na pewno kojarzę cedrowy i trawę cytrynową, ale było ich więcej! Trzeba poniuchać który najbardziej nam zagra 🙂