Newsletter, Instagram, podcast, Facebook… gdzieś w tym wszystkim gubi się stary, dobry blog. Gubi się pewnie też dlatego, że jest najmniej nagradzający. O ile łatwiej jest Wam komentować, wchodzić ze mną w spontaniczną wymianę w tych innych miejscach. A tu piszę, ale jakby do siebie, przez co coraz rzadziej i rzadziej. Dopiero wczorajsze głosy o tym, że „ale ja nie mam siły słuchać, potrzebuję czytać” zmobilizowały mnie do tego, by zdmuchnąć kurz z klawiatury. I choć pomysłów na tematy mi nie brakowało, pomyślałam, że idąc za własną radą, napiszę o tym, co we mnie żywe. A w tym roku wyjątkowo żywa jest we mnie afirmacja jesieni, nowych początków, ukojenia zmysłów. Piszę to ja, dziewczyna lata, którą to lato, które najpierw nie chciało nadejść, a później odpuścić zmęczyło. Nie temperaturami, nie przeżyciami, a jakimś takim pomieszaniem i smutkiem związanym ze wzrostem w różnych sferach życia. Tymczasem jesień mnie porusza. Marzę już, by zawinąć się w koc i pić ciepłe napary. Z radością zakopuję się wieczorami w łóżku z książką i czekam na rozpoczęcie roku szkolnego, bo w 2023 wracam do szkoły. Pomyślałam zatem, że to będzie miła chwila, by poafirmować razem…
TEJ JESIENI JESTEM GOTOWA NA…
puchate swetry, miękkie jak przytulenie osoby, której na nas zależy
serdeczne, długie uściski
śmiech aż do bólu policzków i brzucha
pieczenie ciast, które pachną owocami i korzennymi przyprawami
dotyk ciepłego futerka pod palcami
zapach ziemi, wilgotnego mchu i mokrego sosnowego lasu
strzał dopaminy w poszukiwaniu jadalnych grzybów
widok ostatnich jagód, które leżą w zielonych krzaczkach, jak fioletowe korale rozsypane po ziemi
wylegiwanie się w przemijającej plamie złotego, ciepłego słońca, które wpada przez okno
szlachetny odcień i połysk kasztanów
powolne i rozkoszne chwile sam na sam z dobrą książką
przytulność mroku, którą w domu rozpraszać będę ciepłymi lampkami, które oświetlają każdy kąt
świeżo wypraną, miękką pościel
sport, który miło pobudza krążenie i budzi w coraz chłodniejsze dni
pomarańczowe, korzeniowe warzywa
samotne wypady do starego kina i filmy bez akcji za to z czułą narracją
pożegnanie letniego fomo i przywitanie siebie w sobie, po półrocznej nieobecności
dużo karmiącego dotyku i przyjemności płynącej z ciała
dym z ogniska, który przeczesuje swoimi cienkimi, szarymi palcami moje włosy
kontaktowanie się ze światem za pomocą słów, którymi mówię przez palce, nie przez usta
jestem gotowa na miłość, przyjaźń i bliskość
jestem gotowa na przytulność, ciepło i plusz
A na co Ty jesteś gotowa teraz? Za czym dobrym, karmiącym się rozglądasz? Co chcesz współdzielić z innymi?
9 komentarzy
Bardzo nie chciałam tej jesieni, ale jak juz nadeszla, to czuje jakis dziwny spokoj. Tym dziwniejszy, ze prywatnie mocno niespokojny czas. Poza tym czekam na rozpoczecie kursu, ktorym strasznie sie jaram, ale bez zbednych oczekiwan. Kupilam kaloszki i kolorowa peleryne i chyba jestem gotowa zmierzyc sie z plucha.
Tej jesieni jestem gotowa na wszystkie stereotypowe jesienne sprawy – dynie w każdej postaci, palenie świec, czytanie książek melancholijnych (aktualnie czytam o samotności w Nowym Jorku), masala chai, puchate skarpety, aromatyczne masło do ciała, figi i persymony, JABŁKA, wszędzie na trawnikach widzę kasztany i żołędzie, na bazarku grzyby i orzechy. A jednocześnie zaczynam duży remont mieszkania i czuję przypływ energii, ruch wokół mnie i we mnie, nie czuję potrzeby zakopania się pod kocem na pół roku! I bardzo jestem gotowa na wyjście ze stanu zapalnego, w jakim tkwię od kilku miesięcy, bo jestem tym zmęczona i wkurzona.
Jako naczelna jesieniara jestem, jak co roku, gotowa na tony cynamonu, ciepłe owsianki, zupy i gulasze. Nie mogę się doczekać chłodnych dni i noszenia rajstop, ogrodniczek i swetrów. Uwielbiam jesienne kolory w naturze, ale też w garderobie, makijażu czy wnętrzach. Najbardziej jednak nie mogę się doczekać tygodnia spędzonego w domu rodzinnym, wyprawy do lasu z wałówką, spacerów z siostrą i głaskania niedawno adoptowanego kotka. No i czytanie blogów i książek nigdy nie sprawia mi takiej przyjemności, jak właśnie jesienią!
Ja chcialam Blimsien wyrazić ogromną wdzięczność za to, że moglam przeczytac Twoje ksiązki; pierwszy raz nie targała mną melancholia na koniec lata, wręcz powitałam jesień z otwarrmi ramionami:-) czuje sie jakos tak przygotowana psychicznie i fizycznie (welniany sweter i czapka, puchowa kurtka- co za onna jakosc zycia po wprowadzeniu tej natury do szafy) Jakby inny pelniejszy odbior wszystkiego:-) dziekuję, ze jestes, wnioslaś do mojego życia nowa jakość:-)
Zgadzam się z Tobą, też jestem dziewczyną lata, ale w tym roku, właściwie po raz pierwszy, dałam szansę jesieni. Przychodzi mi to z lekkim trudem, ale staram się celebrować każdą chwilę. Szukać ciepła i dobra w ponurym, deszczowym dniu. Celebrować złote promienie słońca.
Rozczulił mnie Twój tekst. Był mi potrzebny. Dzięki! 🙂
Jejku, nie przestawaj prowadzić bloga. Jestem pewna, że nie ja jedna czytam i tu i na insta ale to komentowanie nie jest proste. W sensie, nie każdy ma tą lekkość pisania, eh. Mam obie Twoje książki, właśnie dziś umówiłam się z koleżanką żeby oddała mi CIEPŁO, które przetrzymuj i wiem, że w nadziei, że zapomnę, spryciara. Ale lato się skończyło i teraz RZEŚKO musi poczekać do wiosny. A CIEPŁO plus blog plus insta i podkasty to daje możliwość przetrwania nadchodzącej słoty. Robisz świetną robotę i bardzo Ci za to dziękuję.
Dziękuję, każde słowo zachęty, każde słowo, że nie piszę listów w butelce, które trafiają do nikąd jest dla mnie na wagę złota. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś po drugiej stronie kto czyta!
Czytam i czekam zawsze na nowe teksty tutaj! :*
A jesień do tej pory wyjątkowo urokliwa i taka letnia prawie.
Dzięki, że piszesz:*