Z natury jestem ciekawa świata i bardzo lubię zdobywać nową wiedzę. Lubię też czytać, wymyślać nowe pomysły i zaczynać nowe projekty. Czy doprowadzam je wszystkie do końca? Nie. Czy zapamiętuję wszystko to, czego się uczę? No też nie. Ale za to testuję wszystko, o czym się dowiaduję! Żartowałam. Niestety nie. Dziś porozmawiamy o… wchłanianiu, przyswajaniu i trawieniu!
Jak widzisz na załączonym obrazku, zaopatrzyłam się niedawno w książki, które mają mi pomóc dowiedzieć się nowych rzeczy i sprawić, że będę w stanie lepiej pomagać osobom, które zechcą skorzystać z konsultacji ajurwedyjskiej właśnie u mnie. Jest jednak jedno „ale”.
CZĘSTO MAMY PROBLEM Z TRAWIENIEM – ZARÓWNO NA POZIOMIE FIZYCZNYM, JAK I MENTALNYM.
I ja nie jestem tu niestety wyjątkiem. W kontekście trawienia na poziomie fizycznym powiedzenie „jesteś tym, co jesz” już dawno odeszło do lamusa, a zastąpiło je o wiele bliższe prawdzie „jesteś tym, co wchłaniasz”. Nie ma tak naprawdę znaczenia, co w siebie wkładasz i jakim suplementem to zagryzasz, jeśli nie jesteś w stanie porządnie tego strawić i przełożyć na ciało! Dobre mocne trawienie to aspekt, na którym zarówno Ajurweda, jak i TCM mocno się skupiają. Współcześnie dużo mówi się też o zdrowiu jelit. Co to ma wspólnego z książkami?
NA POZIOMIE MENTALNYM
Często sprawy wyglądają podobnie. Social media i internet nie są tak bardzo różne od fast foodów i przetworzonego jedzenia. Producenci analizują jaka ilość tłuszczu, cukru i soli najbardziej pobudza nasze mózgi, zmuszając zwierzątko w nas do łaknienia jeszcze słodszego, bardziej słonego i tłustego. Myśl o toście z ciągnącym się żółtym serem niestety działa na mózg nieco inaczej niż myśl o jarmużu. Podobnie clickbaitowe artykuły działają na mózg inaczej niż gruba, bezobrazkowa księga!
Wiem to, bo ja też piszę wedle tych prawideł. Im więcej internetu wjeżdża, tym więcej obrazków musi być, więcej mikro akapitów, wytłuszczeń, leadów i całej reszty, która ma zasygnalizować Twojemu mózgowi – warto mnie przeczytać.
Rozregulowany organizm chce jeszcze więcej tego, czego już ma dużo. Lubimy to, co znamy, a jeśli to nas pobudza i mocno stymuluje, nie jest łatwo nam się przestawić na umiar. Z tłustego dobrze przyprawionego burgera na mdłą kaszę jaglaną. Z hardcorowej pornografii na przyjemność płynącą z waniliowych zbliżeń. Podobnie jest z nauką, inspiracją, rozwojem osobistym. Ciągle pragniemy nowości, jest w tym na poziomie symbolicznym jeszcze więcej ruchu, pędu do wiedzy, aktywności.
MOŻE TO ZNASZ
Kolejne warsztaty, stos książek, które ciągle dokupujesz (ale nie wyrabiasz się z czytaniem), kolejne kursy, cudowne sposoby, diety, rytuały, pomysły na dobre życie. Jesteśmy tym atakowani i sami też chętnie po to sięgamy. Jedna terapia goni inną. Vipassana przeplata się z kursem językowym. No dużo się dzieje, ale jak ma się nie dziać, kiedy świat to promuje. Rozregulowuje nas, rozpędza. Promowane jest to, co nie jest umiarkowane, nie jest mdłe – ma być szybkie, głośne, elastyczne, zmienne. Łatwo temu ulec.
SZLABAN NA WIEDZĘ
Kiedy zaczęłam uczyć się Ajurwedy, dostałam szlaban na czytanie książek z tej tematyki (TCM również). Dlaczego? Żeby nie pogłębiać chaosu, żeby dobrze zrozumieć te informacje, które już dostaję i żeby zacząć je wcielać w życie. Na spokojnie. Zobaczyć, jak Ajurweda naprawdę działa na mnie i na moją rodzinę. Ostatecznie to, że przeczytam kilka książek o medytacji, nie sprawia, że osiągnę ten sam efekt, co medytując. Książki kucharskie można gromadzić, nie nauczymy się z nich wiele, nie testując przepisów. Lektury okraszone rysunkami z asanami nie dadzą nam tego, co regularna praktyka. Informacje i doświadczenia muszą się zintegrować. Muszę zrozumieć pewne rzeczy, przetrawić je, żeby z tego mogła powstać wiedza, a nie zabałaganiony pulpit w moim umyśle, gdzie owszem, jest wiele plików, ale nie są one ze sobą nijak powiązane.
Zwróć uwagę, jak jest u Ciebie. Czy uczysz się, czy tylko zaśmiecasz swój umysł? Czy tylko mówisz, czy dajesz sobie szansę na to, żeby to, co powiesz, uleżało się i wybrzmiało w Twoim wnętrzu (jak podczas kręgu)? Czy oprócz przyjmowania kolejnych shotów informacji, inspiracji, zostawiasz sobie czas na doświadczenie tego? Czy może już chwytasz za kolejną metodę, książkę, dietę, sposób na?
Ja się uczę. Dlatego bardzo, bardzo ostrożnie podchodzę teraz do tego, co czytam. Staram się robić rzeczy wolniej i dawać im czas i przestrzeń, żeby się uleżały i żeby z tych zasianych ziaren mogło coś wyrosnąć.
1 Comment
Jak zwykle w punkt! Bardzo podoba mi się to zalecenie, które dostałaś, żeby dać sobie przestrzeń podczas nauki Ajurwedy, żeby wszystko mogło odpowiednio wybrzmieć. Też nad tym nieustająco pracuję 🙂