Twoje ciało chce dla Ciebie dobrze. Jak się czujesz, czytając powyższe stwierdzenie? Jeśli nie pojawia się w tobie żaden zgrzyt — jesteś szczęściarą. Przez wiele lat ja również byłam w gronie osób, dla których zdrowie było tak naturalne, jak oddychanie. Po prostu jestem ja i jest moje ciało, które mi w niczym nie przeszkadza. Dopiero dziś rozumiem, że ten klub jest elitarny i należą do niego szczęśliwcy.
ZDRADZONE PRZEZ CIAŁO
Zdradzoną przez ciało można się czuć na wiele sposobów. Kiedy ciało nas zawodzi lub kiedy to my zawiodłyśmy ciało. Kiedy boli, kiedy dbamy ze wszystkich sił, poświęcając mu masę uważności, a ono nieustannie bombarduje nas dolegliwościami, kiedy zostajemy nadużyte jako dzieci (kiedy rodzice stosują klapsa jako metodę wychowawczą) lub jako dorosłe (kiedy padamy ofiarą przemocy na tle seksualnym). Ciało może nie pasować do kanonu, kiedy dorastamy, kiedy jesteśmy dojrzałe, kiedy się starzejemy. Ciało może nas zdradzać, kiedy bardzo chcemy zajść w ciążę i nie możemy, lub kiedy zachodzimy, ale nie możemy jej donosić. Ciało może być powodem zaczepek, molestowania, wstydu. Dużo tego. A kto raz poczuł, że ciało mu nie sprzyja, czuje się gorzej niż ktoś, komu szperano w osobistych rzeczach, komu ukradziono coś z domu, kto nie czuje się bezpiecznie w kręgu własnych znajomych czy rodziny. W końcu cóż mamy bardziej osobistego niż ciało właśnie?
Sama dobrze znam to uczucie. Kiedy ciało mnie zawiodło, starałam się zrobić wszystko — badałam, chodziłam po lekarzach, korzystałam z psychoterapii, alternatywnych metod, wizualizacji, zdrowej, restrykcyjnej diety, a mimo to, moje dolegliwości trwały i trwały rujnując moje życie i skutecznie ograniczając moją wolę. Nagle nie wszystkie opcje były dostępne, a dolegliwości były głównym kluczem wg. którego decydowałam czy mogę jechać na wakacje, kąpać się w rzece, wsiąść na motocykl? Czy mogę to, a tamto? Czy zjem w tej restauracji, czy nie? Narastało we mnie poczucie buntu i rozżalenie, że ktoś, kto obiecywał być moim sprzymierzeńcem, jest nagle podstępnym wrogiem.
Badania przesiewowe, które niegdyś były po prostu rzeczą do odhaczenia, nagle zaczęły mnie stresować. Za każdym razem wiedziałam, że mogę się dowiedzieć, że moje ciało stworzyło przecież COŚ. Guza, torbiel, zbitek nowotworowych komórek — że mogę siedzieć na tykającej bombie. Na lata te uczucia spowodowały lęk przed moim ciałem i dystans wobec niego. Skończyło się czułe balsamowanie, skończyło się oglądanie w lustrze, przestałam dobrze i bezpiecznie się czuć w samej sobie, co podnosiło mi poziom lęku i zamykało na wszystko, co związane z doświadczaniem fizycznym.
TWOJE CIAŁO CHCE DLA CIEBIE DOBRZE
Długo zajęło mi wyjście z tego samonapędzającego się mechanizmu i nie wiem, co finalnie pomogło mi do mojego ciała wrócić, wylądować w nim, rozgościć się na nowo. Powoli jednak rozpakowuję walizki, jak po długiej nieobecności w domu. Jak już pisałam — przez lata odwiedziłam nieskończoną ilość specjalistów i wypróbowałam przeróżne metody. Niektóre działały, inne nie. Jednak to, czego nauczyłam się podczas tej drogi to właśnie to — twoje ciało chce dla ciebie dobrze. Ciało desperacko dąży do życia i zrobi wszystko, wykorzysta każdą możliwą strategię, by cię przy tym życiu utrzymać.
Tak, czasem będzie to oznaczało choroby psychosomatyczne. Innym razem wypadanie włosów, łamanie się paznokci czy wysypki skórne. Ciało może tyć, chudnąć, krzywić się, napinać i robi to wszystko, żeby poradzić sobie w przeżyciu. To oznacza, że może odcinać niektóre funkcje (płodność), bo ważniejsze są dla niego inne, te, które pozwalają zachować jako takie zdrowie. Uroda nie jest wtedy ważna. Zdrowa skóra jest mniej ważna niż zdrowa wątroba, a długoletnie spięcie mięśni czy przykurczona powięź może powodować deformacje postury, ale to z punktu widzenia ciała niewielki koszt za to, żeby przeżyć, chodzić, schylać się, funkcjonować. Jeśli coś się psuje, szwankuje i przeszkadza, to nie dlatego, że ciało jest złośliwe i dąży do samounicestwienia — to zazwyczaj strategia obronna, która chroni to, co z punktu widzenia ciała najważniejsze. Ciało zrobi wszystko, żeby przeżyć i żeby być w jak najlepszym zdrowiu. Patrzenie na jego „wybryki” jak na złośliwość i uprzykrzanie nam życia, tworzy konflikt ja vs ciało, który nie służy zdrowiu.
SŁUCHAJ CIAŁA
Słuchanie ciała jest trudne. Rozumienie go nie jest dla laików. Ciężko mieć wiedzę na temat układu krążenia, limfatycznego, pracy organów, wiedzę z zakresu dietetyki, osteopatii, fizjoterapii, neurologii, ginekologii itp. itd. Dlatego warto korzystać z pomocy mądrych i doświadczonych specjalistów. Samodzielnie robić, ile można. I nie obwiniać ciała, że w wieku lat 35 lub 40 zaczyna nawalać. Krytycznie przyjrzeć się latom studenckim, nawykom żywieniowym kształtowanym przez lata, tym jak i ile się spało, ile w życiu było zdrowej rutyny i dbania o siebie, a ile pobłażania sobie lub eksploatowania ciała, by spełniało nasze wymyślone cele. Temu ile dajemy sobie ruchu, oddechu, spokoju. Ile to ciało z nami niosło, ile przeszło. Przyjrzeć się krytycznie — czy dajemy mu wszystko, czego potrzebuje i jeśli tak — od jak dawna to robimy? Czy złościmy się, bo od lat trzech dajemy ciału mnóstwo uwagi, ale zaniedbywałyśmy je przez lat piętnaście? Dla mnie kluczem do zrozumienia mojego ciała i jego zachowań była pokora i przyjęcie, że wszystko, co robi moje ciało, ma służyć temu, żebym mogła żyć. I jeśli chcę żyć dobrze, muszę odciążyć to ciało — krok po kroku. Tam, gdzie nie jest na to jeszcze zbyt późno, być może uda mu się wrócić do pełnej mobilności i zdrowia. Są jednak sposoby funkcjonowania tak utrwalone, urazy tak zadawnione, kontuzje tak stare, że moje 34-letnie ciało niewiele może zrobić. Być może z pomocą przyjdzie wtedy medycyna, a może i ona będzie bezradna. Najlepsze, co w takim wypadku mogę zrobić dla siebie, to przyjąć, że wszystko, co robi moje ciało, robi z miłości do mnie i z chęci przeżycia. Mogę mu pomóc, tu gdzie jestem, z tym, co mam. Na początek bardzo pomocne będzie uwolnienie żalu i poczucia zdrady. Bez tego ciężko będzie się poczuć w sobie bezpiecznie.
Tym tekstem chciałabym dyskretnie dać znać, że na IG Blimsien, będę zapraszać różnych specjalistów i z czułością do siebie i ciała będziemy o tym dobrostanie mówić.
INTERESUJE CIĘ TEMAT CIAŁA. MOŻE ZECHCESZ PRZECZYTAĆ PONIŻSZE KSIĄŻKI:
Ciało kobiety, mądrość kobiety.
3 komentarze
Nie wspominasz nic o genach. Niestety, jeśli rodzinę nękają od pokoleń różne choroby, to jest duża szansa, że któraś -albo wszystkie – na nas spadnie. Wiem że dziś jest bardzo utrwalona wiara w sen, dietę i ćwiczenia, ale zapewniam, że jest mnóstwo chorób, na które nic się nie poradzi snem, dietą i medytacją, a które dali nam w spadku przodkowie. To jest dopiero siedzenie na tykającej bombie…
XYZ – ależ ja nie twierdzę, że nie ma chorób, albo że dostatecznie zdrowy styl życia sprawi, że nie zachorujemy, albo jak zdają się myśleń niektórzy – nie umrzemy w ogóle nigdy. I owszem, są wyniszczające choroby genetyczne, chodziło mi bardziej o to, że ciało tak długo jak może, po prostu się broni i stara funkcjonować możliwie jak najlepiej – i choćby za to należy mu się szacunek a nie nienawiść.
Kurcze to piekne nogi to sa twoje? Czym golisz i jak ?