Maj jest tak pachnący, kolorowy i krystalicznie czysty, że aż zaprasza do zmysłowej praktyki wdzięczności. I choć wdzięczność pomaga czuć zadowolenie z życia nie powinna być jedną z praktyk spiritual bypassingu. Nie przekłamiemy nią szkodliwych przekonań, traum, złych nawyków. To jak ścinanie chwastów, które się odrodzą. Jednocześnie to coś, co nie zaszkodzi. To praktykowanie słodyczy życia i uważności, chwila podnoszenia własnej energii i czucia tego przyjemnego mrowienia w ciele. Więc śmiało… uwielbiaj ze mną.
Wierzę w to, że życie wymaga romantyzowania. Szukania radości nie w wielkich rzeczach, ale w tych małych, dostępnych dla każdego drobnostkach. Każdego dnia jest chociaż jedna rzecz, z której można się cieszyć. Z każdego dnia można wyłuskać coś, co daje komfort, zadowolenie, wdzięczność. A może to ten upojny zapach bzu sprawia, że widzę wszystko na różowo i fioletowo? Jechałam dziś rowerem do pracy, w mojej ulubionej spódnicy. Słońce podgrzewało zapach iglastych drzew, a to zawsze umiejscawia mnie myślami na wydmach i czuję, jakby za kolejną górką było polskie morze. Uwielbiam ten zapach. Poczułam się jak na wakacjach! Moje nogi naciskały pedały roweru z radością i w moje ciało uderzyła fala wszystkich dobrych wspomnień. Pierwsze platoniczne wakacyjne miłości, jedzenie owoców na chorwackiej plaży, sok ściekający mi po brodzie i palcach, spacery z moją suczką Luną po iglastych lasach Mazowsza. Zapragnęłam zabrać książkę, hamak i po prostu gapić się w niebo. Moje małe pięć minut rozkosznych retrospekcji w drodze do pracy. Kto mi zabroni? W uszach grał Wodecki z Mitch’ami. Przez chwilę zrobiło mi się smutno, że już nigdy nie doświadczę tego występu na żywo, ale szybko transformowałam to w radość, że w ogóle mogę tego słuchać, znam ten język, że te nuty zawsze poprawiają mi humor, otulają mnie jak bluza pożyczona w chłodny wieczór od tego siedemnastoletniego chłopaka, który właśnie mi wpadł w oko, a przecież ja mam lat 16.
Szybko zaczęłam myśleć o wszystkim, co uwielbiam, a jest tego tak wiele. Pachnące drzewa i szum liści. Gołe łydki w słoneczny dzień. Smak truskawek. Chłodna woda. Zapach drzewa figowego. Jeżdżenie na rowerze. Słodkie pocałunki. Wspaniałe książki napisane przez innych. Pracę twórczą nad moimi projektami. Zapach skóry po całym dniu na plaży. Dotyk drugiego ciała. Chichoty z przyjaciółką i gofry z bitą śmietaną i wiśniową frużeliną. Soczystą zieleń wiosny. Wypady do restauracji. Kawę pitą na zydelku w kawiarni, gdy podglądam przechodzących ludzi. Ekscytację mojej suczki gdy tylko otwieram drzwi domu. Czucie emocji w ciele. Masło, bezsprzecznie masło! Zapach rozmarynu. Morze i ocean i klify w Rewalu, skały na południu Portugalii i ołowiany blask fal, gdy pieści je księżyc późną nocą.
A w dodatku wczoraj pierwszy raz w tym roku usłyszałam krzyk jerzyka, który przeciął niebo nad moją ulicą. Chciałam płakać ze wzruszenia.
Zapraszam Cię do tego samego. Znajdź pierwszą rzecz, którą lubisz, doceniasz, może nie od razu uwielbiasz. I szukaj następnej. Skacz jak małpka z liany na lianę od myśli do myśli. Pamiętasz, jak Piotruś Pan uczył się latać? Miał znaleźć jedną szczęśliwą myśl i trzymać się jej naprawdę mocno. Potem przychodzą kolejne i naprawdę to czuć jak latanie. To miłe ciepło rozlewa się po ciele i tak, można to zrobić, jadąc do pracy. Mnie zajęło 7 minut, które ustawiło mi cały dzień na czułość i poczucie zadowolenia. Jeśli masz ochotę podzielić się ze mną swoją listą uwielbień, śmiało — zapraszam do komentowania.
2 komentarze
Terapeutyzujesz mnie. <3
Maj to najpiękniejszy miesiąc w roku . Powietrze jak nigdy pachnie rozkwitającymi kwiatami i a niesamowita eksplozja kolorów, sprawiaja ,że tak bardzo chce się żyć. Zapach skoszonej trawy . Ulubiona kawa , wciągająca książka- siedząc w ogródku/ balkonie , może podziałać na nas lepiej niż niejedna terapia . Ten miesiąc ma w sobie magię.Ubóstwiam.