Mam dla Was wspaniałe wieści! Nasi zdolni rodacy zrobili nam niesamowitą niespodziankę i obmyślili wegański suplement kwasów omega 3! Co więcej, nie jest on tak problematyczny jak omega 3 pozyskiwany z lnu, jest w kapsułkach i to w dodatku wegańskich, bo wykonanych na bazie skrobi, a nie żelatyny! Ten post nie jest sponsorowany, to czysta radość autorki bloga, oby pozostała niczym nie zmącona.
Czy suplementować cokolwiek czy nie, nie doradzę Wam, nie jestem bowiem ani dietetykiem, ani lekarzem. Mogę za to napisać co sama wyczytałam, w co wierzę i co zadziałało na mnie. Co z tym zrobicie – Wasza broszka. Możecie być dociekliwi, możecie pytać lekarzy i dietetyków, choć tak źle i tak niedobrze. Najlepiej byłoby korzystać z publikacji naukowych, bo lekarze w Polsce w ogóle nie znają się na dietetyce i leczą objawy, a nie przyczyny. O zapobieganiu to już w ogóle można marzyć. Z drugiej jednak strony, nie jestem pewna czy człowiek, który w kierunku medycyny uczony nie był, może ogarnąć wszystkie potencjalne niuanse doniesień naukowych. A googlem nie radzę się diagnozować, bo każdy natychmiast dostaje co najmniej raka. Wstęp pesymistyczny, zmierzam do tego, że ja w niezbędność kawasów omega 3 w organizmie wierzę. A wspominam o tym ze względu na komentarze pod postem o suplementacji na diecie roślinnej. Swoją drogą, to właśnie tam, w komentarzach dowiedziałam się o tym suplemencie, bo mowa o Ultivii. A teraz do rzeczy.
Problem z kwasami omega 3 jest taki, że występują one w rybach, trochę w orzechach, występują też w lnie. O problemach związanych z pozyskiwaniem ich z lnu możecie również poczytać w komentarzach i w treści posta, linkowanego przeze mnie wyżej. To nie koniec zmartwień, interesują nas bowiem jeszcze cząsteczki EPA, DHA i ALA. Konkrety i szczegółowo objaśnione zagadnienie jest TU. Wydawałoby się zatem, że trzeba żreć tran, żeby pozostać w zdrowiu. Z tym, że ja tranu jeść nie chcę. Bo może nie wiecie, ale ryby bardzo mi smakowały. Nie jem ryb tylko ze względu na pewną konsekwencję, jeśli uznaję, że krowa czuje, a wiem, że ryba czuje też, to nie zjem ryby tylko dlatego, że wygląda ździebko mniej rozczulająco. A jakbym miała jeść tran, to może jednak wolałabym jeść rybę? Smutne to rozkminki, a ryby równie smutne bo zatrute, w dodatku morza coraz bardziej puste. Bardzo cieszy mnie więc, że Ultivia zawiera właśnie DHA. Wieść niesie, że ryby mają cenne kwasy,bo żrą algi. A my możemy skrócić trochę łańcuch pokarmowy i zamiast kosztować ryb, również wszamać kapsułkę z alg. Brzmi to dobrze i mam nadzieję, że szanowna Pepsi nie zaneguje zaraz składu, ilości DHA w stosunku do reszty i sama nie wiem jeszcze czego, bo póki co Ultivia wydaje mi się najlepszym dostępnym na rynku suplem dla roślinożerców, którzy ryby jeść i krzywdzić nie chcą.
Mam nadzieję, że odesłałam Was do wystarczającej ilości źródeł byście zakumali czaczę. Moją intencją nie jest teraz kompletne wyjaśnienie zagadnienia roli kwasów omega 3 lub ich stosunku do kwasów omega 6 (to zdaje się być ważne w diecie zarówno roślinożerców jak i w ogóle współczesnych ludzi, radzę o tym stosunku poczytać, bowiem głównie jemy omega 6, a to też wcale niedobrze). Temat jest bardzo obszerny, a ja chcę tylko zaznaczyć, że itnieje oto dość nowa alternatywa. Więc napiszę jeszcze o samym suplu.
Za 30 kapsułek zapłacimy 38,99zł Sporo. Dawkowanie to jedna kapsułka dziennie. Niestety suplement nie jest dostępny w aptekach, ani na allegro, trzeba zamówić go przez stronę producenta. Dostawca przyszła szybko a kapsułki nie mają smaku i są łatwe do połknięcia.
* Pomyślałam jeszcze, że może zainteresować Was korelacja pomiędzy omega 3 a depresją lub spadkami nastroju. Wiem jak OGROMNĄ różnicę uczyniło mi suplementowanie D3 w okresie jesień zima, i każdemu kto podejrzewa u siebie depresję, nerwicę lub odczuwa inne psychiczne dolegliwości o dość łagodnym przebiegu, zanim udacie się po pomoc do psychologa/psychiatry, polecam zrobić wszystkie badania i zacząć brać suplementy. Możecie ciężko się zdziwić jak wiele z naszego samopoczucia, odporności na stres i infekcje, spowodowane jest „niedożywieniem”. Oczywiście jeśli objawy nie ustąpią warto wybrać się do specjalisty po stosowną pomoc.
34 komentarze
Fajnie, że są (następny plus dla 3city swoją drogą ;)) ale chyba jednak na razie pozostanę przy siemieniu ze względów czysto ekonomicznych.
Cudowne wieści! Do tej pory myślałam, że zdrowo się odżywiam i niczego mi nie brakuje na weganie. Od jakiegoś czasu mam ogromne spadki nastroju i myślę, że właśnie D3 może pomóc. Dzięki!
Serniku – tyle, że jak zagłębisz się w te całe DHA, ALA i resztę idowiesz się ile w stanie jest Twój organizm z ALA wycisnąć to wychodzi na to, że len jest bardzo kiepskim źródłem omega 3. Wiem, że Ultivia droga, ale ja wychodzą z założenia, że na zdrowiu się nie oszczędza więc ładuję kasę w najpotrzebniejsze mojemu ciału suplementy. Traktuję to jako inwestycję na przyszłość.
Paulina – na weganie trzeba B12, D3 (w PL wszyscy, nie tylko trawożercy) i omega3 właśnie. To takie top ofthe top.
Uważam, że to co robisz w pierwszym akapicie tego wpisu, jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem i bardzo złym zachowaniem u osoby, która chce pozostawać w opiniotwórczej roli. Generalizujesz, wypowiadasz się na obce Ci tematy i „medykalizujesz”.
Po pierwsze, nie posiadając żadnych kwalifikacji piszesz, że nie warto chodzić do lekarza czy dietetyka. Jak w każdej grupie zawodowej wśród lekarzy i specjalistów od żywienia znajdują się osoby, które nigdy nie powinny przejść przez sito studiów medycznych, nie jest to jednak tożsame z faktem, że każdy absolwent medycyny jest nieukiem, który na oczy nie widział publikacji naukowej renomowanego czasopisma. Co gorsza opinia ta jest wypowiada przez osobę, która sama takiej publikacji również prawdopodobnie nie czytała/nie ma kwalifikacji by ocenić jej wartość. Dalej, jako źródła podajesz jedynie strony znalezione w internecie, które wybrałaś w ten sposób, by przemawiały za stawianymi przez Ciebie tezami.
I wreszcie crème de la crème: medykalizacja. Sprowadzasz wszystkie problemy do pigułek. Im bardziej bio, eko, cruelty friendly tym lepiej. Niestety, nie wszystkie problemy da się rozwiązać łykaniem pastylek. Szczególnie, jeśli te problemy są w większości wyimaginowane. Padłaś ofiarą sprytnych reklam i zabiegów koncernów sprzedających suplementy. Wpadłaś na tyle dobrze, że za darmo reklamujesz ich dalej i uświadczasz ludzi w przekonaniu, że ich problemy da się rozwiązać zakupem worka suplementów. Zaiste, niebywałym tworem jest ludzki umysł.
Równie interesujące jest pytanie: w jaki sposób ten gatunek przetrwał tysiące lat bez suplementów diety…
Epsilon 4 – to Twoja opinia i szanuję ją. A teraz pozwól, że się ustosunkuję.
Nie jestem lekarzem ani dietetykiem co podkreślam. Powielasz też mój argument, że mogę nie mieć kompetencji by krytycznie odnieść się do publikacji, które przeglądam, bo nie ukrywam, nie są to żadne wnikliwe analizy. Nie jestem jednak naiwna, wręcz przeciwnie, w kwestiach zdrowia jestem bardzo powściągliwa w klimatach ezoteryczno, suplemento,energetyczno, naturalnych, że tak to ujmę. ALE!
To co napisałam o lekarzach nie jest wymyślone. Czytam o odżywianiu więcej niż lekarze pierwszego kontaktu, z którymi miałam styczność. Uważam, że biznes związany z lekami jest o wiele groźniejszy niż biznes związany z suplementami. Lekarze „rodzinni” nie mają zielonego pojęcia jak wygląda zróżnicowana i zdrowa dieta. Ginekolożka stara mi się wepchać na siłę antykoncepcję hormonalną pod byle pretekstem. Ginekolog jest bardzo dobry i prywatny. To nie jakaś znudzona larwa z NFZ.
Dalej, zarówno lekarz pierwszego kontaktu jak i specjalista, nie byli w stanie ogarnąć moich zatok. Z powodu byle przeziębienia (dochodziłam do liczby 10 rocznie, przy liczbie zerowej w latach wcześniejszych) dostawałam jedynie antybiotyki! Jedyne z czego wyleczył mnie lekarz to z zapalenia pęcherza!!! Tak wygląda polska służba zdrowia. To nie ja sobie ordynuję, ale oni mi,pigułki na każdą magiczną okazję.
Jedynie złego słowa nie mogę powiedzieć o dentystce. Ale i tak pewnie głównie dlatego, że nie mam kanałowo robionych zębów i nie zadaję jej nietypowych pytań. Zęba plasteliną nie zalepię i godzę się z tym, że oddaję się w cudze ręce.
Co więcej, skoro czytasz mojego bloga pewnie wiesz, że jestem na diecie, której podstawą są rośliny. Lekarze w Polsce nie mają zbyt dużego pojęcia, że da się na tym żyć. I co zrobić, żeby mieć z tego życia maksa witalności. To tyle w temacie lekarzy. Jednakże fakt, że należy suplementować B12 nie jest wymysłem moim czy wegetarian, ale naukowców i medyków właśnie. Nie jem mięsa, nie jem warzyw wyciągniętych prosto z ziemi – jem suplement. Dla mnie to proste. Tak samo jak D3, to badania naukowe mówią o tym, że akurat w Polsce, każdy z nas, jesz mięso czy nie, powinien przyjmować D3 minimum od października do kwietnia. Lekarze Ci to powiedzą kiedy masz małe dziecko – wtedy wszyscy boją się krzywicy, potem temat zamiera. Więc znów nie jest to coś co sobie wymyśliłam. Omega 3 mogą być kontrowersyjne, w świetle raka prostaty. Jednak póki co, przekopałam się przez różne metariały i jestem zdecydowana omegę 3 suplementować.
Piszę o własnym doświadczeniu. Zawsze pisałam o Bohaterach Tygodnia, i zazwyczaj skupiam się na naturalnych częściach roślin i pożywieniu, które można pozyskać z natury. Z tym, że mieszkając w najbardziej zasmożonym mieście Polski, w klimatyzowanym biurze, nie jedząc tłustych ryb morskich, sorry ale pewnych składników odżywczych sobie nie wyczaruję z wyjałowionej ziemi i wszechobecnego syfu. Pytasz jak to możliwe, że dożyliśmy do tych czasów bez suplementów. Ano,żyliśmy po 30 lat. Albo mieliśmy choroby, ale nikt się z nimi nie cackał. Albo tak jak moi rodzice, może Twoi też, kiedyś wszystko co było, było organiczne. Proste, własne.Robione na mniejszą skalę itp itd.
Nie jestem medykiem i nie udzielam ludziom porad. Ale opisuję co działa NA MNIE. I mam w nosie to co myślą inni. Ja wiem ile czasu potrzebowałam żeby do suplementacji się przekonać i wiem jak się czułam wtedy, a jak czuję się teraz. Kiedy leczyli mnie lekarze miałam obłożone zatoki, ciągłe infekcje, zapalenie zatok średnio raz w miesiącu, zeszłej zimy przez około 4 miesiące. Hardkor na maksa. Strasznie wolno się regenerowałam, jesienią i zimą miałam okropne, sezonowe doły i okropnie marzłam. To właśnie mój beznadziejny stan zdrowia zmusił mnie do poszukiwań na własną rękę. Lekarze mówili tylko „aha, to jak pani zdrowo je i ćwiczy, to pewnie stres”. Dla mnie usypianie objawów to nie leczenie. Lekarz, który patrząc na rentgena nie wie gdzie dół a gdzie góra kręgosłupa to dupa, a nie lekarz. I to wszystko moje historie, może jestem wyjątkowo pechowa? Odkąd wzięłam swoje zdrowie w swoje ręce, nie zachorowałam ani razu. Właśnie odkąd suplementuję. Zaczeło się od D3, którą brałam po złamaniu ręki. Ustąpiły sezonowe spadki nastrojów i wieczne uczucie zimna. Po suplach od Pepsi moja odporność poszła tak w górę, że wszyscy wokoło smarkają, a ja nic. Ani kichnięcia. Dzięki jodze zrehabilitowałam sobie w miesiąc rękę, która po mocnym złamaniu z przemieszczeniem, nie mogła dojść do siebie w rok.
Podobne podejście do lekarzy ma moja niegdyś faszerująca siebie i nas lekami, mama. I ma się świetnie. Jest okazem witalonści i zdrowia. Ona ma nieco inną niż ja dietę i inne suplementy (innych marek, na inne rzeczy).Je głównie wege, bardzo dużo ćwiczy, joga to podstawa. Też złamana ręka, łokieć rozwalony, operacja, rok później, dzięki swojemu stylowi życia, moja mama stoi na rękach!
Tak więc jakkolwiek szanuję Twoją opinię, widzę jak czułam się leczona przez lekarzy i jak czuję się teraz. To jest kolosalna różnica. Nie twierdzę, że gdybym zachorowała na coś poważnego, wzgardziłabym medycyną konwencjonalną. Korzystam też zawsze z badań profilaktycznych i możliwości diagnostycznych współczesnej medycyny. Po prostu na co dzień, wolę słuchać własnego ciała, niż lekarza kurzacego faje i zalewającego robaka. To jest moja decyzja i moim doświadczeniem oraz możliwościami rynku, dzielę się na blogu. Zwłaszcza, że temat omega 3 wyszedł ostatnio gdy utyskiwałam na żelatynowe kapsułki.
Nikogo nie namawiam, nikogo nie zmuszam.Niech każdy robi co uważa za słuszne. Sygnalizuję jedynie opcję, która u mnie sprawdza się wyśmienicie.
Z szacunkiem
Blum
Blum, co do kwasów – jestem właśnie w trakcie kursu dietetycznego (uczciwie mówiąc bliżej początku niż końca) i choć rozumiem Twój punkt widzenia to mam dosyć łykania sterty piguł na dzień dobry (nawiasem mówiąc Dr John McDougall w 'Starch Solution” odradza łykanie supli poza b12, ponoć robią więcej złego niż dobrego) Na chwilę obecną nie biorę nic poza b12; brałam też wegetariańskie D3 ale ponieważ wyszło słonko a ja rozpoczynam dzień przebieżką to schowałam krople do szuflady, gdzie poczekają na jesienne smuty 😉 zanim kupię kolejne suple zamierzam zrobić konkretny risercz. Albo odwiedzić wegańską dietetyczkę bo sama mam duuużo do nadrobienia.
Punkt dla Blum za nieusuwanie opinii, która nie zgadza się z jej postem.
Moje komentarze o suplementach z bloga wspomnianej Pepsi, zostały usunięte a ja miałam wątpliwą przyjemność wymiany maili z autorką, która zaprezentowała postawę „mój blog, moje zasady”, którą jak najbardziej rozumiem, Szkoda tylko, że okazało się, że miałam pecha skrytykować firmę, z którą wiążą ją jakieś finansowe sprawy.
Wracając do tematu – trzeba uzupełniać B12 i D (chociaż z wit. D jest to już nieco bardziej skomplikowane). Warto poczytać jakiej kontroli podlegają suplementy (żadnej), czyli nie wiesz tak naprawdę, co zawiera dany preparat.
Oczywiście wegańskim firmom chcę wierzyć ale smutna prawda jest taka, że rządzi chęć zysku (vide wspomniana Pepsi).
Hej! Jako, ze mieszkam na poludniu Hiszpanii D3 nie jest dla mnie problemem, ale cala reszta suplementow juz tak. Jestem weganka od 5 lat i od jakis 2-3 walcze ze zmianami nastrojow i okresami depresyjnymi, apatia itd. Moja odpornosc tez bardzo sie pogorszyla od kiedy przeprowadzilam sie tutaj 4 lata temu. W Polsce 8 lat nie bralam zadnych antybiotykow, a tutaj pierwszy rok przechorowalam caly i dokladnie tak jak u nas wszyscy lekarze zawsze tylko antybiotyki mi wciskali. Do tego powracajace problemy z drogami moczowymi. No ogolnie nie wesolo….wiec ja tez, mimo ze zawsze bylam bardzo sceptyczna co do suplementacji, postanowilam sprobowac. Zaczelam od chrolelli i spiruliny i poziom energii powoli zaczal mi wzrastac, ale spadki i zmiany nastrojow pozostaly. Potem odkrylam weganskie omega 3 w tutejszym sklepie ze zdrowa zywnoscia – mieszanka oleju z lnu i alg. Wlasnie jestem w trakcie drugiego miesiaca suplementacji i jest jakby troche lepiej, ale wciaz duzo pozostaje do zyczenia. Zdecydowalam sie na suplementy od Pepsi – K2, witamina C 1000mg i green and fruits. No i zobaczymy. Tez chodze na joge i staram sie prowadzic zdrowy tryb zycia, ale przez te moje zmiany nastrojow ciezko mi zachowac zdrowa rutyne. Na drogi moczowe pomogla zurawina suplementowana. Problem zniknal jak reka odjal.
Anka zmartwilas mnie swoim komentarzem, nie znalam kontrowersji wokol suplementow Pepsi. Moglabys napisac cos wiecej?
Moral taki, ze kazdy z nas musi sprobowac sam. Przejsc przez wszystkie metody i sposoby by poczuc sie lepiej i zdrowiej. I nawet jezeli jest to sila umyslu, jak niektorzy tutaj twierdza, to ja przeciwko takiej sile umyslu nic nie mam. Jezeli suplementacja jest swego rodzaju placebo (ja tak nie twierdze, ale ktoz to wie jak to z tymi suplementami jest) ale DZIALA i czuje sie lepiej, to to jest dla mnie najwazniejsze.
Rozpisalam sie 🙂 Pozdrawiam serdecznie znad tabletki mojego weganskiego Omega 3 🙂
(i sorry za brak polskich znakow, ale nie mam polsiej klawiatury).
Blum,wielu wegan jest tak zafiksowanych na nature i bio organic, a suple kojarzą się im z lekami i przemysłem farmaceutycznym, który chce zarobić na nich miliony (aż do paniki to się odbywa u niektórych), że dostaniesz pewnie baty od co niektórych, że znowu jakieś tabletki. Ja jestem za weganizmem rozsądnym, zdrowym, bez zbędnych leków oczywiście też. Dzięki za post.
* zapomniałam dodać, że jem natto żeby dostarczyć sobie k2 i min. jednego orzecha brazylijskiego dziennie (selen) ale nie traktuje tego jako suplementację bo lubię to chrupać 😉
Marzena – wiem, w dodatku w grę wchodzi fakt, że często wybierają tę dietę z pobudek moralnych i wierzą w nią całym sercem, wtedy głupio przyznać, że na tej diecie, niektórych rzeczy brakuje. Znam takich, którzy uważają, że nie muszą suplementować nawet B12.
I ok. To wybór każdego z nas. Ja uważam, że dobrze jest łączyć okresowe badania, diagnostykę z możliwie jak najzdrowszym trybem życia.
Mimo to chcę żyć.W tym mieszkać w mieście, malować usta, nie popadać w paranoję.
Biorę suple, bo zmieniły moje życie o 180 stopni. Napisze jeszcze o tej różnicy zdań więcej później. Nie mam też problemu z tym, żeby ktoś się ze mną w komentarzach nie zgadzał dopóki są to merytoryczne wypowiedzi lub przedstawianie własnego zdania, a nie osobiste wycieczki. Nie uważam, żebym miała monopol na prawdę. Ja tylko wygłaszam swoją.
Sara – nie chodziło o żadne kontrowersje. Napisałam to, co tutaj – że konieczna jest w zasadzie tylko B12 i D3, jednak okazało się to w kontrze do zalecanej na blogu postawy, czyli suplementuj wszystko, co można i najlepiej z jednej firmy, bo zginiesz marnie. Później dowiedziałam się dlaczego 😉
Żeby nie było, jestem wegetarianką od 19lat, z czego ostatnie dwa weganką i uważam, że każdy powinien robić jak uważa i jak czuje, jednak bez popadania w panikę i w oparciu o rzetelną wiedzę i wyniki badań.
Wydawało mi się, że prawda jest absolutem jednym i stałym dla wszystkich, a nie odrębnym dla każdego z osobna.
Nie czytasz więcej o odżywianiu niż lekarze czy dietetycy, ponieważ czytasz to, co znajdziesz opracowane w internecie na stronach podobnych do Twojej. Tak więc to co czytasz, w świetle naukowej użyteczności wypada bardzo słabo. Jak już wspomniałem nie masz również kwalifikacji by odsiać ziarna od plew – to sama zasada obowiązuje przy czytaniu publikacji naukowych.
Nie możesz też stwierdzić, że suplement X Ci pomógł, ponieważ istnieje coś takiego jak efekt placebo i efekt potwierdzenia, które zostały zresztą kompleksowo opisane w przypadku przyjmowania suplementów.
Stwierdzenie, że przemysł związany z suplementami jest mniej szkodliwy, niż ten związany z lekami jest już w ogóle kuriozum. Oboma rządzi chęć zysku i nie przeczę, że big pharma ma też wiele złego za uszami. Jednak podstawową rzeczą, która odróżnia te dwie branże jest to, że przemysł farmaceutyczny (ten prawdziwy) jest _ściśle_ kontrolowany, a wszelkie błędy i niedociągnięcia pociągają za sobą poważne konsekwencje. Leki przechodzą testy kliniczne, które potwierdzają ich działanie i eliminują skutki uboczne, a tego samego nie można powiedzieć o suplementach. W nich chodzi jedynie o zysk i wciśnięcie kolejnego cudownego suplementu (składającego się wyłącznie z wypełniacza) nieświadomym ludziom. Dlatego napisałem, że dałaś się wciągnąć w bajkę o suplementacji tak bardzo, że sama im napędzasz koniunkturę. Niejedna branża z pewnością tego zazdrości.
Oczywiście, że weganie muszą niektóre rzeczy uzupełniać, skoro chcą oszukać miliony lat ewolucji. Nie znaczy to jednak, że suplementy są cudownym środkiem na wszystko – w tym na polską służbę zdrowia.
Nawet myśliwy-zbieracze sprzed kilku tysięcy lat żyli w większości powyżej 45 lat. Współczesny skok oczekiwanej długości życia spowodowany jest jedynie sztucznym wydłużaniem go przez medycynę (a nie suple).
Epsilon – Stara, jestem gotowa płacić za ten efekt placebo miliony monet! Dla mnie kuriozalne jest to, że próbujesz mi wmówić, że moje doświadczenia, stan zdrowia i wyniki badań (robione przez normalnych lekarzy) nie są zależne od czynnika, który jako jedyny zmienił się w moim życiu, tylko dlatego, że to nie wspiera Twojej teorii. Jestem w stanie to nawet zaakceptować, bo każdy ma swoją banię. Natomiast nie zamierzam się stosować do teorii, które nie działają, bo wolę się stosować do praktyki, która przynosi mi ulgę i efekty. Do suplementów podchodziłam jak pies do jeża, byłam ich wielką przeciwniczką, więc efekt placebo to byłoby wielkie WOW. Jednak tylko krowa nie zmienia poglądów. Na mnie działa i będę to kontynuować oraz zachwalać. Antybiotyki i kuracje wzmacniające zaserwowane mi przez super przebadane medykamenty nie przyniosły mi nic, prócz spadku odporności i infekcji kobiecych. Dla mnie wybór jest banalny.
I wbrew temu co myślisz, dość dobrze wiem, że suplementy nie są kontrolowane w ten sam sposób co leki. Przez rok mieszkałam i przyjaźniłam się z dziewczyną, która zawodowo zajmuje się testowaniem leków i ich wdrażaniem do produkcji. Wiem jak wygląda system. Wie też, że zw suplementach dawki nie muszą rozkładać się równo na kapsułki itp.
Mimo to, jestem zdania, że współczesna medycyna nie radzi sobie, z leczeniem i zapobieganiem przewlekłych chorób. Sorry, ale jeśli uważasz, że lekarz w przychodni czyta sporo na temat odżywiania, idź do tej przychodni i pogadaj z nim o weganizmie. Albo witariańskiej ciąży, o paleo, tolerancji glutenu. Nie mówię, że ma mieć takie poglądy jak ja, ale niech coś powie co świadczy, że wie więcej niż powiedziała pani w TV śniadaniowej.
Nie będę ukrywać, że jestem przeciwniczką służby zdrowia. W życiu wyrządziła mi ona więcej złego niż dobrego, sprawdziła się tylko w przypadkach takich jak wyżej wspomniane złamanie ręki. Nie musisz się ze mną zgadzać w żadnym punkcie, moje poglądy wobec NFZ i jego usług są podobne do poglądów PIS na temat katastrofy Smoleńskiej. Wietrzę spisek. Wierzę, że pewne rozwiązania są bardzo proste i gdyby je stosować można uniknąć wielu chorób. Wierzę w leczenie przyczyn, a nie skutków. Medycyna tego nie robi. Nie traktuje holistycznie człowieka. Osobno zajmuje się poszczególnymi chorobami i organami. Ja tego nie kupuję. Możesz uważać, że lobby farmaceutyczne to jakieś bajdurzenie, ja uważam, że tam jest duża kasa, dużo lepszy biznes niż w suplementach, bieganiu czy oddychaniu przeponą. I ja nie planuję być częścią tego biznesu, póki mnie nie przypili.
Robię to na własną odpowiedzialność. I nie proszę o naśladownictwo. Każdy ma swój rozum. Mój blog jest alternatywny, nie głoszę tu popularnych opinii, opisuję to co działa dobrze.Na własnym przykładzie. Nie na statystyce. Podkreślam to i ufam, że wszyscy biorą na to poprawkę.
BTW Czym się zajmujesz? Z Twoich wypowiedzi brzmi, że posiadasz dużą wiedzę. Jak jest Twoja dieta? Styl życia? Zawód?
>Wierzę w leczenie przyczyn, a nie skutków. Medycyna tego nie robi. Nie traktuje holistycznie człowieka.
Cześć,
Podoba mi się ten moment Twojej wypowiedzi. Uważam, że gdyby każdy zadbał o siebie, o wszystko byłoby zadbane.
Brak jest edukacji i poszerzania wachlarza możliwości w kwestii odżywiania i skutków, jakie niesie ze sobą „dobre” jedzonko.
Więcej znajdziemy skutków niestosowania diety. Może dlatego, że medialnie większe wrażenie robią tematy kontrowersyjne niż pozytywne. Bo to nudne jest…
Oprócz gawiedzi lekarskiej, traktującej pacjentów jak kasjerka towar podawany na taśmie (przerzuć-zeskanuj- wyrzuć), są i tacy, którzy robią to co lubią. I robią to z pasją wkładając w to swe całe serce.
Udało mi się znaleźć dwóch i pół takiego lekarza, gdzie jeden nawet ośmielił się ( bo inaczej nie można tego nazwać gdy dokoła tyle zastygłych we wpojonych im konwenansach i schematach ludzi) powiedzieć, ze leki, lekami, ale zdrową dietą można większość naprawić i unormować. 🙂
Także nie można się uprzedzeniami zamykać na świat, skoro ten w swej różnorodności, ma wiele do zaoferowania i mnóstwo niespodzianek dla każdego.
Jednakże…
W dobie dochodzących z każdej strony, jeżących włos na głowie historii odnośnie niekompetencji lekarzy, trzeba się mieć na baczności, być czujnym i działać.
I podzielam myśl autorki bloga, że spróbowała i przekonała się , co jej służy i pomaga, obrała jakąś drogę, bez względu na to, czy ma wymagane dokumenty na działanie czegokolwiek, dokumentacje albo inne medyczne opracowania. To nie ma znaczenia. Zamiast czekać i płakać nad własnym losem, prosić się i nerwicować kolejkami do lekarza, działała, wzięła los w swoje ręce.
I bardzo dobrze.
Że szemrane interesy są w branży lekarskiej/farmaceutycznej/ srakiej i owakiej ( pardon maj kolokwializm) to wie każdy, a media nie pozwalają nam zapomnieć.
Jakie ma to znaczenie czy Blum reklamuje czy też nie, Wegańskie Omega 3. To jej miejsce w sieci i ma konstytucyjne prawo do własnej opinii. Pomagają – dobrze. Nie pomagają, bo to tylko reklama – też dobrze.
Póki sama Autorka czuje się dobrze ze sobą, to nie ma znaczenia.
A każdy swój rozum ma, zakupując dany produkt czy każdy inny opisywany/reklamowany/polecany ( niekoniecznie na tym blogu), sugeruję go użyć. Po prostu.
>>Wydawało mi się, że prawda jest absolutem jednym i stałym dla wszystkich, a nie odrębnym dla każdego z osobna.
Prawda jest konsystencją niezbadaną i nieogarniętą przez nikogo. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że jest tyle prawd ile ludzi.
Dzisiejsze badania naukowe za kilka lat mogą okazać się ubogie bądź niewymierne, w świetle nowoczesnych innowacji, rozwoju cywilizacji, zmian w sposobie życia, etc.
Prawda to bardzo newralgicznie usytuowane pojęcie, bo prawdą bezdyskusyjną i jedyną będzie dla jednego że pójdzie do nieba jak wysadzi metro pełne ludzi, a dla drugiego prawdą najprawdziwszą będzie, że pójdzie do nieba prowadząc życie przepełnione poświęceniem, rezygnacją z radości, biczowaniem się …
„Prawda” jest o tyle niebezpieczna, że zamykając się w jednym schemacie, który staje się wyznacznikiem i miernikiem wszystkiego innego, sami siebie ograniczamy na świat takim jaki jest. Przysłowiowe „klapki na oczy”. Jak trudno jest się wtedy jakkolwiek rozwijać.
Ogólnie cieszę się, że zaczęłam tu zaglądać. Bardzo ciekawy blog, który na pewno w pewnym stopniu wzbogaci moje życie 🙂
Widzę, że dyskusja tutaj już wrze. Więc tylko się tak pokrótce wtrącę, z rzeczami, które uważam, za bardzo ważne.
Nie mam zdania na temat suplementów, kiedyś brałam, okresowo nadal to robię, natomiast częściej niż łykam zastanawiam się, czy faktycznie jest to konieczne i myć może nigdy nie będę wiedzieć. Cały czas pamiętam głosy, ze organizm sam uczy się wytwarzać nawet B12 jeśli zachodzi taka potrzeba. To stanowisko reprezentowane przez niektóre frakcje wegan na grupie facebookowej. Z drugiej strony miliony niedożywionych i głodujących temu przeczą. Ale z jeszcze innej strony, ja coraz bardziej skłaniam się do stanowiska, że tzw. „efekt placebo” dotyczy w ogóle wszystkiego w życiu, nie li jedynie tabletek, a w jeszcze większym stopniu stosowanej diety w ogóle. Rządzą nami (nieracjonalne!) przekonania podświadomości i to dlatego jednym palenie szkodzi innym nie, jedni od czekolady tyją, drudzy nie, itp., itp.
Także tyle się nie zgodzę z Elipson 4, że prawda jest jedna. W ogóle pomysł z istnieniem prawdy to tylko konstrukt myślowy, a nie stwierdzenie faktu. I zapewniam, że mam wystarczającą wiedzę filozoficzną. ;^)
I jeszcze dołączę do głosów przestrzegających przed Pepsi, ja już nauczyłam się unikać jej bloga w taki sam sposób, w jaki ona razi unikać frytek.
Norma Sam – tak, nie wiem w jakim procencie,ale z pewnością podświadomość odgrywa wielką rolę w zdrowiu i ogólnym powodzeniu życiowym. Były nawet badania, które wyjaśniały dlaczego na „dzikusów” lepiej działa szaman niż nasza tabletka. Oni nie wierzą w tabletkę. Wierzą w szamana. My nie wierzymy w Szamana, wierzymy w tabletkę. Gdyby tak miało być, każdy faktycznie powinien układac swoją dietę tak, by pozwalała mu ona żywić pozytywne przekonanie o swoim wpływie na zdrowie.
Co do Pepsi jeszcze – ja też miałam z nią starcie w momencie kiedy dopytywałam o jej firmę. Skąd składniki? Kto ustala formułę? Które są ich, które i jakim kluczem są od dystrybutora? Była wkurzona, że nie wierzę ślepo, tylko pytam i wałkuję. Ale taką mam naturę. Nie kupię czegoś tylko dlatego, że ktoś mi powie, że to jest spoczko. Uważam też, że Pepsi robi nie fair moderując komentarze. Rozumiem ideę „mój blog to mój dom a Ciebie zapraszam w gościnę więc bądź miły” ale na blogach takich jak mój, na szafiarskich, na kosmetycznych. Nie na blogu, który traktuje o zdrowiu, przedstawia wyniki badań, sprzedaje suplementy, straszy śmiercią, chorobami itp. Uważam, że usuwanie merytorycznych postów polemizujących z taką tematyką jest zwyczajnie nie fair. Dlatego pod moimi postami odnośnie czegoś co da się zbadać, zmierzyć, od czego może zależeć zdrowie ludzki, nie chcę moderowaćczego przykłady są powyżej.
Jeśli zaś chodzi o B12 badania zdają się być bezwzględne. Również wielu vegan propaguje ideę suplementowania B12. Jeśli nie zjada się własnego kału nie ma szans na własną B12. Owszem jest ona wytwarzana w ludzkich jelitach, z tym że w tym fragmencie, z którego już się nic nie wchłania. Fajnie byłoby mówić,że dieta wegańska jest taka git, że już nic nie trzeba, ale to nieprawda. Ta dieta ma swoje zalety, ma też wady. Moja przyjaciółka nabawiła się poważnych niedoborów B12, co wykazały najpierw oznaki zewnętrzne, a potem badania lekarskie. Nie ma z tym żartów, musiała ostro suplementować żeby naprawić szkody i robiła to ze wskazania lekarza.
Ah i jeszcze o prawdzie. No jasne, że nie ma jednej prawdy. Jak powszechnie wiadomo jest moja prawda, twoja prawda, święta prawda i… gówno prawda 😉
Mart – bardzo dziękuję za ten głos. Dokładnie opisujesz moje intencje.
To NIE jest reklama Ultivii. Obiecuję zawsze pisać jeśli post będzie sponsorowany lub zaistnieje jakakolwiek forma współpracy pomiędzy mną, a firmą lub osobą, która miała związek z czymś opisywanym przeze mnie.
I cieszę się, że wpadłaś, mam nadzieję że nie tylko zostaniesz, ale będziesz odzywać się częściej 🙂
a co z Biomegalinem? Jakie macie znanie o tym produkcie?
Do wyprodukowania kapsułki używana jest żelatyna. Tyle w temacie wegańskiego charakteru suplementu. PORAŻKA.
Dementi: jest też wersja wegańska!
Omegaregen – kolejny wegański produkt, produkcja u nas w kraju.
To nie reklama, możecie podawac więc pod spodem wszystkie wegańskie opcje sumplementów omega3
Kurcze, jak to wegańska, skoro otoczka kapsułki Ultivia to żelatyna!? Szukałam i szukałam i znalazłam, całkowicie wegańska omega, polski produkt, co jeszcze bardziej cieszy – essentiala3, znalazłam na allegro i u nich w sklepie internetowym.
olcus – kiedyś miały oznaczenia vegan na 1000%
Wszystko fajnie, tylko przydałby się jeszcze kwas EPA. Niestety, to z EPA jest wytwarzany DHA, a nie na odwrót, więc trochę niepełnowartościowy ten suplement.
cotte – co polecasz? ja obecnie staram się pić wodę z nasionami chia, ale jestem otwarta na inne opcje 🙂
Składniki otoczki: żelatyna – to już chyba nie do końca wegańskie.
Tutaj jest DHA EPA vege – https://vegafit.pl/omega-3
Kiedy o nich pisałam były wegańskie na bank. Z resztą jest chyba u nich teraz opcja wege.
Jest jeszcze inna alternatywa a nawet dwie. Pierwotne, bioaktywne kawasy omega 3 ALA w postaci czystych estrów: Omega 3 EssentiALA. Zachęcam do poczytania o kwasach Omega 3 tutaj: https://essentiala3.pl/pl/blog, bardzo wiele rzetelnych informacji, szczególnie przydatnych i optymistycznych dla wegan. Druga alternatywa to VISANTOL Jerzego Zięby: https://jerzyzieba.com/visantol.
Hej, weszlam tutaj poszukujac weganskich kwasow DHA. Juz mialam zamawiac ten produkt tutaj przez ciebie polecony ale producent chyba zmienil sklad, bo teraz czescia otoczki jest żelatyna. Jakby co nie czepiam sie, przez 3 lata od twojego posta moglo sie sporo zmienic w procesie produkcyjnym ale moze moglabys zrobic update posta, bo inni moga zamowic i tego nie doczytac i nie wiedziec ze produkt nie jest wegański ani nawet wegetariański.
Pozdrawiam!
Hej, dzięki za ten komentarz, faktycznie musiało się pozmieniać, bo kiedyś była wersja sepcjalnie dla wegan i otoczka na pewno była prawilna 🙁
Mademoiselle Lala – jednak są wege, no zobacz: https://www.ultivia.pl/vege
Otoczka to skrobia i gliceryna!