Zanim zaśmiejesz się w głos, że wekowanie czegokolwiek to temat dla emerytek, chcę powiedzieć jedno: JEŚLI MIESZKASZ SOLO, NAUCZ SIĘ TO ROBIĆ!
Pamiętasz mój post o tym, że Ajurweda kocha małe zmiany? To właśnie ajurwedyjskie podejście uczy mnie, jak równoważyć różne obszary w swoim życiu i jak robić to mądrze. Nie wiem, czy Ty, ale ja na pewno mam dość wydumanych sposobów, które się nie sprawdzają! Żadna z nas nie ma tak długiej doby, by robić solidne treningi, utrzymywać więzi, być matką, żoną i kochanką, dbać o swoje ciało, rozwój osobisty… i reszty nawet nie będę wymieniać, bo tę narrację znasz przecież równie dobrze, jak ja.
Jeśli przytłoczona ideałem, do którego nie jesteś w stanie nawet aspirować, wolisz zrezygnować od razu – witaj w mojej drużynie!
No i tu właśnie wkracza Ajurweda. Właśnie uczę się dawać zalecenia. Uważam, że nawet najtrafniejsze bywają bezsensowne, bo powiedzieć komuś: proszę rzucić kawę, faje i przestać się stresować jest łatwo. Kiedy nie masz jednak narzędzi, żeby zmiany dokonać, jest to często niemożliwe do zrealizowania. Dlatego jestem wielbicielką rozwiązań, które ułatwiają i upraszczają moje funkcjonowanie. Jednym z nich jest właśnie oldskulowe wekowanie zup.
Dawniej nie lubiłam zup lub były mi obojętne. Doceniłam je jednak wraz z wiekiem. Lekkie, ale pożywne. Nie ma po nich uczucia, że jest się workiem napchanym po kokardę, ale treściwa zupa nie daje też uczucia głodu pół godziny po zjedzeniu. Jesień i zima to idealny moment, żeby w zupach się rozsmakować, zwłaszcza jeśli podobnie jak ja, należysz do osób, które łatwo marzną, którym zimno i które na samą myśl o bananie z jogurtem wyciągniętym sekundę temu z lodówki przechodzi Cię zimny dreszcz.
Potrzebujesz rozgrzania i czegoś sycącego. Problem w tym, że naprawdę dobra wege zupa gotuje się dość długo (a może korzystasz z szybkowaru i mi opowiesz o swoich doświadczeniach?). Krupnik, grochówka, rosół wymagają czasu. Jeśli mieszkasz sama lub tak jak my, we dwoje, możesz mieć poczucie, że mało zupy nie opłaca się ugotować, a dużo zupy jedzonej 3 dni z rzędu po prostu urąga ludzkiej godności ; ) Jest na to sposób! Przypomniał mi o nim mój tata, który także mieszka sam i nie opłaca mu się codziennie dla siebie gotować. Kiedy ugotuje gar zupy, po prostu wekuje ją, co sprawia, że ma pożywne, domowe posiłki ciągle, a jednocześnie jego dieta nie jest monotonna.
Jasne – najlepiej byłoby jeść wyłącznie świeżo gotowane dania. Ale wekowana zupa może być bliżej ideału niż zupka chińska, jedzenie na mieście, chwytanie czegokolwiek i pogryzanie tego, bo nie ma się czasu lub siły gotować – orzeszki, krakersy, wafle ryżowe – you name it! Więc jeśli celem jest rozgrzanie się, dobre trawienie, regularne jedzenie posiłków – wekowanie zup będzie dobrym krokiem na tej ścieżce. Sam proces jest dziecinnie prosty i szybki, a zupa spokojnie wytrzyma kilka tygodni!
JAK PRZYGOTOWAĆ SŁOIKI?
- Wybierz słoiki, które mają szczelne nakrętki. Zardzewiałe, powyginane, mogą przepuszczać powietrze. To mogą być najzwyklejsze słoiki lub słoiki z gumką (jak ten na zdjęciu).
- Słoiki i nakrętki trzeba wyparzyć. Można to zrobić na wiele sposobów np. dokładnie umyć, a później zalać wrzątkiem. Do czystych słoików wlać trochę wody i wstawić je do mikrofalówki na 2 minuty (na najwyższą moc), a nakrętki i gumowe części zalać wrzątkiem. Niektórzy też wyparzają słoiki w piekarniku. Ja zazwyczaj dokładnie je myję, zalewam wrzątkiem i to wystarcza.
- Słoiki i nakrętki muszą być bezwzględnie suche.
WEKOWANIE ZUPY
Do suchych i wyparzonych słoików nalewamy świeżo zrobioną zupę. Ważne, żeby była gorąca. Zostawiamy ok. 3-4 cm powietrza i zakręcamy słoik. Nie trzeba słoika zagotowywać w garnku z wrzątkiem, a odwracanie go do góry wieczkiem służy tylko temu, żeby zobaczyć, czy zakrętka na pewno jest szczelna. Po ostudzeniu – słoik wkładasz do lodówki, gdzie spokojnie wytrzyma kilka tygodni. Ważne, żeby nie wekować zup zabielanych.
Ten emerycki life hack zapewnia naprzemiennie ulubione zupy, zupy domowe, zupy pyszne i to w dodatku gotowe do podgrzania! To będzie ulubiony sposób roku wszystkich tych, które czują, że jesienią i zimą muszą jeść przynajmniej dwa ciepłe posiłki dziennie. Polecam zrobić sobie miesiąc, podczas którego jesz ciepłe śniadanie i zupę oraz ciepły obiad. Zaobserwuj, jak się czujesz, jak ma się Twój brzuch, jak apetyt, jak drażliwość. Czy masz więcej energii, a trawienie przebiega sprawniej? Czy czujesz się lepiej po jedzeniu? Dla mnie ma to wielkie znaczenie – kiedy zapycham się kanapkami i suchymi przekąskami czuję się jesienią i zimą fatalnie. Latem i wiosną mam o wiele mniejszą ochotę na zupy. Jestem ciekawa, jak jest u Ciebie?
♥
Jeśli szukasz więcej przepisów na zupy, kliknij TU.
Na zdjęciu pyszna, rozgrzewająca grochówka – klik.
Przepis na mój ukochany bulion mocy z warzyw aka wege rosół – tu.
I jeszcze tekst o tym, jak podkręcić zupę, żeby była naprawdę wow – o tu.
Chcesz więcej sezonowych przepisów i prostych sztuczek na dbanie o własne ciało? Wesprzyj mnie na Patronite, korzystaj z dostępu do dodatkowych treści i podcastu:
2 komentarze
Nawet jeśli mieszkam z mężem, zdarza się, że słoiki z gotowym obiadkiem bardzo się przydają. Warto zrobić sobie jakiś dzień w tygodniu bez brzęczenia garami 🙂
Po przeczytaniu tego tekstu mnie olśniło, że przecież to genialny sposób na obiad do pracy! Dziękuję!