Tak, wierzę w miłość, nawet kiedy jej akurat nie czuję, bo w głębi serca wiem, że miłość jest naszą prawdziwą naturą.
Wierzę w miłość, nawet kiedy moje serce jest chwilowo zamknięte i stwardniałe i na niczym innym nie zależy mi tak, jak na utrzymaniu go w miękkości. Chcę, żeby moje serce było jak puchaty, otwarty kwiat piwonii z mięsistymi płatkami nagrzanymi promieniami czerwcowego słońca.
Dlatego codziennie siadam i oddycham, pozwalając przepływać potokom miłości przez moje ciało, czuć ją i nie zatrzymywać jej, nie robić z żywej rzeki basenu pełnego glonów.
Wierzę w miłość, bo bez niej nic nie ma znaczenia, nie sposób się zachwycić, nie sposób czuć się połączoną.
Wierzę w miłość nawet wtedy, gdy jestem w odrętwieniu i rozpaczy. Umiem kochać i umiem już być kochana. Czasem tylko potrzebuję o tym pamiętać.
———
Cytat na zdjęciu to część napisu znalezionego w obozie na teranie Niemiec. Autorem najprawdopodobniej jest anonimowy Żyd.
Dla mnie ten tekst jest pretekstem do zatrzymania się i medytacji nad naturą miłości, która nigdy nie ogranicza się do tej romantycznej. To przypomnienie, że miłość już jest i żeby ją poczuć, trzeba tylko ściągnąć zasłony oddzielające nas od innych.
💖 chcesz się przyłączyć? Zacznij od praktyki wdzięczności lub medytacji loving kindness. Przywołaj obraz kogoś/czegoś, co kochasz i pozwól ciepłu rozejść się po Twoim ciele. Być kochaną to coś więcej niż być w relacjach z ludźmi. Bycie żywą to spora łaska i efekt miłości świata do nas. Warto o tym pamiętać, nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy nie czujemy miłości.