taylor-bryant-400909

Gdyby nie miała tyle złości w sobie, byłaby całkiem fajna z niej dziewczynka — mówi, gładząc obrus. Zastanawiam się, ile jeszcze razy będzie musiała to w życiu usłyszeć. Lubię ją, z jej patykowato długimi nogami i łobuzerską miną. Jest nieśmiała. Czasem nawet nie odzywa się do mnie jako pierwsza. Czasem po prostu siedzimy, czasem łypniemy na siebie okiem, ona rysuje, ja kreślę myśli w głowie. Jestem pewna, że ona też. Póki się nie odezwę, ona ani słowa. Jest samurajem na misji. Nie błaga o atencję, a przynajmniej nie jak inne dziewczynki. Nie nauczyła się być miła, nie stara się być posłuszna, ma swoje zdanie i trochę, mimo że jest taka mała, nauczyła się już udawać, że jej nie zależy. Łatwo poznaję, jednak kiedy zależy jej za bardzo. Mogłaby założyć różową kominiarkę i z pistoletem na wodę napadać na ludzi wymuszając na nich uwagę. Staje się emocjonalną terrorystką. Ta dziewczynka robi hałas i nie bierze zakładników.

W środku jest bezbronna, niewinna i wrażliwa.

Zastanawiam się, czy już uznała, że życie skopie ją za to po dupie i zaczęła to ukrywać. A może jak ja, wyssała to, wraz z mlekiem matki. Ciekawi mnie jak sobie z tym poradzi. Z tą mieszaniną słabości i wrażliwości jak różane nadzenie w pączku, otoczoną grubym pancerzem agresji, brawury i jeszcze czegoś. Nie wiem, w końcu nie znamy się aż tak dobrze. Myśląc o niej, myślę o wszystkich tych delikwentkach, które zamiast być słodkie i się przytulać, podciągają powyciągane na tyłku legginsy i syczą słowa pełne złości przez szczerbate szczęki. Jaki komunikat dostają?

Ja dostawałam prosty „jak taka będziesz, żaden chłop z tobą nie wytrzyma”. Cóż za abstrakcyjne pojęcie dla kilkulatki. W repertuarze było też „mężowie szukają miłych żon”. Gotowały mi się od tego flaki. Nigdy nie chciałam mieć męża, a ciekawość białej sukienki zaspokoiłam, zostając miniaturową żoną Jezusa, podczas komunii świętej. Miałam to wszystko. Kościół ukryty wśród drzew, płatki kwiatów, wiosenne słońce, białe koronkowe rękawiczki, włoskie haftowane trzewiki, opalizujący różaniec i książeczkę do nabożeństw w małej torebeczce. Byłam piękna i ważna i właściwie nijak nas to do siebie z tym Panem Jezusem nie zbliżyło, choć event był miły i chyba nawet był jakiś tort. Od tamtego czasu marzyłam o różnych rzeczach, o własnej sieci sex-shopów, o sklepie papierniczym, o randkach jak z Amelii, o wydaniu książki z opowiadaniami, o przeprowadzce do Berlina. Naprawdę o wszystkim, tylko nie o ślubie. W swojej rebelii, w tym gigantycznym, wściekłoróżowym wkurwie uznałam też, że bycie gospodynią domową nie należy do moich aspiracji. Ostentacyjnie tolerowałam brud. Nawet jeśli czasami płakałam przez warunki lokalowe, w których żyłam. „Dziewczyna musi być czysta”. A takiego wała! „Daj mu być mądrzejszą”. Po moim trupie.

Z jakiego powodu buntuje się ona? Nie wiem. Jej przekaz jest raczej inny. Wspierana jest raczej w swojej postawie. To postawa gdzie na barkach matki wojowniczki leży cały świat, a kolesie są do dupy. Dużo miejsca na wściekłość. A o wściekłość jest łatwo. Piekielnie zdolna, za co się nie weźmie, to jej wychodzi. Wszystko przychodzi z łatwością większą niż innym. Również złość. Również frustracja. Również ból.

Jest jak dziki konik w ciele małej dziewczynki. Narzucają jej rolę, kształtują ją, pozwalają jej. Swoim despotyzmem, biernością, zmęczeniem. To też tylko ludzie. Kocham ją za jej złość i nigdy jej nie przytulam pierwsza. Lubię, kiedy jej oczy błyskają gniewnie, a nawet przyglądam się z zainteresowaniem, kiedy wybucha negatywnymi emocjami, a łzy, krzyki, pretensje wylewają się z niej z siłą śnieżnej lawiny, która spadając ze szczytu góry, zgarnia ze sobą wszystko. Nie wolno kochać ludzi, tylko, kiedy są łatwi. Podziwiam ją jak burzę z piorunami. I w sekrecie wam powiem: wolę niż inne dzieci. Moja mała bogini Kali.

Wczoraj znalazłam wycinek prasowy w pudełku, w którym od lat zbieram słowa.

Kim jest prawdziwa Ki?

Rogatą duszą, która nigdy nie daje sobą pokierować — ani osobom, ani okolicznościom. Zawsze próbuje głową przebić mur, do końca nie wiedząc, czego chce, ale i tak robiąc to, co chce. Drażni wszystkich, ale też daje inspiracje, ze względu na swoją nieokiełznaną naturę i waleczność.

Kochał ją pan?

Tak, kochałem w niej tego rebelianta. Ale nie potrafiłem z nim wytrzymać.

W ciepłe wieczory, kiedy stoję na balkonie boso i wsłuchuję się w pomruki miasta, czasem o niej myślę. Co chciałabym jej dać, żeby wiedziała, że jest okej. Co powiedzieć, żeby nie oddawała swojej siły i nie wymieniała ją na cukrową powłoczkę słabości? Co zrobić, żeby nie fetyszyzowała swojej siły, talentu i mocy i kończyła co chwilę z poranionym sercem? Nie wiem, nawet tej dziewczynce w sobie nie umiem nic poradzić na ten temat. Widzę ją, widzę, czego chce, coraz lepiej ją rozumiem, ale nie ochrania to nas przed utratą miłości, nawet tej, za którą oddałybyśmy chyba wszystko.

Czekając na kolejne siwe włosy i jeszcze trochę mądrości, zapalam jej świeczkę, sypię jej kwiatki, mruczę o niej cichutko piosenkę. Wszystkim tym dzikim dziewczynkom, wszystkim pogubionym rebeliantkom, których broń jest jednocześnie największym przeciwnikiem. I może nie umiem nic im dać, daję jedynie świadectwo. Świadkuję ich dzikości serca i po cichu sobie myślę, że są idealne, takie, jakie są i budzą moją czułość. Przed tymi dziewczynkami jest naprawdę dużo ciężkich lekcji. Lekcji, które wymagają więcej tego czegoś, niż to, co one mają w nadmiarze. Trzymam za nie kciuki.

...

15 komentarzy

  1. Boziuuuu, jak zawsze perfect timing! Dokładnie to teraz przerabiam! <3

  2. Takie dzikie dziewczynki zwykle mocno obrywają w życiu. Bo ludzie lubią dzikość tylko na filmach i w klatkach w zoo – kiedy oddziela ich od niej szklana szyba telewizora lub grube kraty. W życiu dzikość ich przeraża – gardzą nią i boją się jej. Choć czasem pewnie też skrycie podziwiają. Ale myślę, że gdyby ta dziewczynka mogła wybierać, wybrałaby bycie grzeczną, słodką i miłą. A może nie?

  3. Trochę to niefajne, że robisz taką publiczną (pseudo)psychoanalizę osobie, która – jak mniemam – nie wyraziła na to zgody.

  4. Blum

    Skąd pomysł, że to jest jedna konkretna osoba? Jest wiele dzikich dziewczynek, a to jest zlep tych, które ja znam i podziwiam. W pisaniu jest jak w rysowaniu, wyobraźnia i moc obserwacji pozwalają twórczo przetworzyć rzeczywistość. Tekst jak zawsze dotyczy tych, którzy się w nim odnajdują. Nigdy nie piszę w takich tekstach o jednej konkretnej osobie. Kiedy opisuję konkretnych ludzi, zazwyczaj robię to we wpisach, że X najbardziej lubi jeść to i to, a z Y byliśmy tam i siam i widzieliśmy to i tamto. Wtedy też podaję ich imiona, inicjały czy pseudonimy i informuję, że znaleźli się w tekście prosząc o zgodę.

    Na szczęście do publikowania własnych spostrzeżeń, snów, obserwacji wymieszanych z fantazją nie potrzebuję zgody nikogo poza moim wewnętrznym krytykiem 🙂

  5. Blum

    Mael, to prawda. Jestem jedną z nich. Może właśnie dlatego tak je lubię? Sama też staram się mojej wewnętrznej złośnicy dać to, czego potrzebuje żeby mądrze się przetransformować.

    Dzikość jest nieposkromiona. To nie służy związkom, pracy zawodowej, ta gorąca głowa. Ten cytat, który umieściłam zamieściłam tu nie bez powodu. Można to podziwiać i kochać, ale ciężko z kimś takim żyć. A te dzikie dziewczynki poza wszystkim, bardzo potrzebują ciepła i miłości, tego jestem pewna.

  6. A ja mam taką obserwację, że wielu nie lubi dzikości z różnych powodów. Głównie dlatego, że stoi się przed nią jak przed lustrem – obnaża prawdę o drugim czlowieku i reaguje bez cenzury. Wielu wtedy odwraca się na pięcie. Ale ten kto to wytrzyma zostanie na długo i pozna wiele wspaniałych skarbów.
    U korzeni dzikości leży ponadprzeciętna wrażliwość, która owszem powoduje, że w życiu jest pod górkę ale gdy potrafi się nią władać staje się najlepszym przewodnikiem i sprzymierzeńcem.
    Jestem bardzo dumna z mojej wewnętrznej dziewczynki mimo, że oberwała tyle razy, że nie potrafię tego policzyć.

  7. O mój Boze. To o mojej córce, leżę w łóżku i ryczę, bo całe 3 lata jej życia próbuję ją utemperować, bo po prostu nie potrafię jej zrozumieć.
    Dzięki Ci za ten tekst !
    Patrzę na moją małą jędze, i myśle że jeśli wyrośnie na kogoś takiego jak ty, to nie będzie źle.

  8. giny wheelsly

    So True. Tak cierpię jak chyba nigdy, z braku miłości zewnątrz i z nadmiaru wewnątrz. Jestem tak wkurwiona, że za kilka dni Wyjeżdżam tysiące km stąd mijając na ulicy przypadkiem jedyna osobę, która mogłaby powiedzieć stop. Co to za lekcja? Pewnie kolejna o akceptacji, wybaczaniu i miłości. Też ją dzisiaj pytam czego ci trzeba, a ona mówi, że chce do domu. A domu nie ma. I nie wierzę, że go znajdę. Ale idziemy.

  9. Giny wheelsly dom masz w sobie, dlatego na zewnątrz go nie znajdziesz. Nawet jak wyjedziesz tysiąc km stąd to wkurw jedzie z Tobą. Cholera ta dzikość nie ułatwia, utul więc swoją samotną dziewczynkę, daj jej dom i miłość.

  10. Zapętlona

    Tę książkę z opowiadaniami to kiedyś wydaj. Będę czytała <3

  11. Blum, ja tak z innej beczki: napisałabyś może post o pracy nie-na etacie?
    Dla mnie to temat nowy, naście lat pracowałam na etacie- stwierdziłam,że się duszę i nie mając nic pewnego się zwolniłam(oczywiście wcześniej zgromadziłam kwotę pozwalająca na przeżycie i rachunki przez kilka miesięcy). I okazało się, że imając się zajęć dorywczych w tym pisania tekstów(dziennikarskie i seo) kokosów nie ma, ale radzę sobie o tyle dobrze, że nie ruszyłam jeszcze owej awaryjnej kupki pieniędzy. Potrafię się zmobilizować do pracy samodzielnej(najlepiej rano, b po 16ej przełączam się na tryb spoczynkowy) i po latach pracy z szefem nad sobą jest mi wysoce wręcz cudownie 😉 Aż się obawiam czy powrót na etat nie będzie mi krzywdą, heh.

  12. Blum

    No to nie wracaj na etat 🙂 Ja mam problemy z samodyscypliną i zamiast zrobić co trzeba, rozmieniam się na drobne i wszystko trwa cały dzień. Teraz trochę inaczej bo pies wymusza jakieś ramy czasowe, w których rzeczy muszą być zrobione i koniec.

Leave a Reply

.