Bohater i narrator książki Zen i sztuka nauki motocykla poprzez drogę i dłubaninę w motocyklu snuje opowieść o życiu. Zaczynam myśleć, że mogłabym zrobić to samo, pisząc o moich doniczkowych roślinach.
Zacznijmy od absurdu, jakim są donice z roślinami. Wyobraźcie sobie, że to część natury, która, jakby spojrzeć na nią świeżym okiem, została zabrana z naturalnego środowiska, włożona w kuriozalny pojemniczek i wstawiona do betonowej klatki. Trochę jakbyśmy chcieli odtwarzać sobie ekosystem w domu w bloku. No ale mi nie musicie mówić, że człowiek jest zwierzęciem i po prostu za naturą tęskni. Gotów jest nawet wstawić sobie do domu mini morze lub mini jezioro i nazywać to akwarium! Pozwólcie więc, że opowiem dziś, czego nauczyły mnie moje rośliny, a są to paradoksalnie nauki raczej życiowe!
- Żeby z kimś dobrze żyć, musisz poświęcić mu czas i go poznać. Nie wystarczy już tak jak kiedyś uznanie, że rośliny dzielą się na:
- kwiatki (nawet jeśli nie kwitną)
- kaktusy
- coś co można zjeść
Nawet podobne rośliny mają inne wymagania. Już mi się wydawało, że podobną znałam i wiem… i nagle mój nowy towarzysz umiera. Mozolnie obserwuję i uczę się korelacji pomiędzy moim rozpoznaniem, czynami i efektami. Nie wszystkie rośliny lubią ziemię „uniwersalną”. Niby to wiem, ale łatwiej bylo kupić worek, a nie tysiąc tych kulek, żeli pochłaniających, torfów, piasków. Jednak za każdym razem, kiedy zajmuję się moimi roślinami, myślę sobie jak często wydaje mi się, że wiem jak się zajmować ludźmi, że tak świetnie ich oceniłam, a potem okazuje się, że jednak nie wiem nic i zasuszam szczypiorek oraz przelewam aloes (pamiętajcie, aloes nienawidzi przelania!).
2. Cierpliwości. Jeśli posiadacie tę cechę z urodzenia, to naprawdę wam zazdroszczę. Nie trzeba wiele cierpliwości przy kupnych roślinach, ale ho ho ho ho, wysiej coś sama lub spróbuj ukorzenić. To trwa tygodniami. Zazwyczaj mam ochotę odkopywać nasionka, żeby zobaczyć „czy już”. Czas rozciągnięty pomiędzy zamysłem, realizacją, a owocem trudu jest jakiś strasznie długi!
3. Że przestrzeń i święty spokój są nie mniej ważne niż ciągła uwaga i troska. Przelewam kwiatki jak zawodowiec! Codziennie oglądam moje zbiory i tak bardzo chcę się nimi zająć, że zawsze przedobrzę. Dość podobnie robię z moim partnerem, któremu ciosam kołki na głowie, żeby rzucił tytoń, chodził na siłownię i czytał książki. Pewnego razu spostrzegłam, że w moim szczypiorku koczują larwy muszek ziemiórek i jeszcze jakieś małe białe skoczkogonki, a choć nazwy tych paksudztw brzmią słodko, nie ma nic słodkiego w wijących się larwach i owadach-albinosach. Wolałabym, żeby Maharadża nie dostał robaków od nadmiaru mojej źle pojętej troski.
4. Ekosystem to całość, nie ma tylko ładnej strony. Życiówka. Robaki też są po coś, jesli są w równowadze (czyli nie kolonizują całej doniczki robiąc sobie ucztę w korzeniach). W panice wyrzuciłam całą doniczkę. Chciałabym tylko ładne, to co na wierzchu. Pod ziemią, w cieniu, w podświadomości lepiej nie wiedzieć, a jak człowiek przypadkiem się dowie, zanegować migiem, wyrzucić i udawać, że sytuacja nas nie dotyczy!
5. Doweidziałam się, że niektore rośliny świetnie żyją razem, podczas gdy inne naprawdę działają sobie na złość. To nie wina tych roślin, po prostu takie są. Bardzo o tym myślę, patrząc teraz na grupy moich znajomych i to jak razem dają lub nie dają rady. Niektóre rzeczy zwyczajnie nie działają.
6. Opiekowanie się życiem przynosi radość i wdzięczność. Moja miłość do roślin pojawiła się, bo mój najukochańszy pół kot pół kartofel Adrian, został w Krakowie u mojego ex partnera. Stworzenie, którym opiekowałam się latami, zostało tam, w cieplejszym mieszkaniu, gdzie pozwala się mu na wszystko. Z obecnym partnerem podjęliśmy decyzję o tym, żeby nie adoptować kolejnych stworków. Trochę bo chcemy podróżować, trochę bo kasa, trochę, bo on lubi koty, a ja kocham psy. Rośliny wydawały mi się nudne, ale okazały się niezbędne! Obserwując ich cykle, to jak reagują (kulą się na deszcz, otwierają dopiero gdy jest ciemno, prężą w stronę promieni słońca) jaki mają dzień, widzę w nich życie i widzę, że mogę je wspierać. To sprawia, że w skali mikro łączę się z naturą i… czuję bezpiecznie. Hej, ten trybik ma swoje miejsce w maszynie świata!
7. Mówienie do kwiatków pomaga. Nie wiem jak kwiatkom, ale na pewno bardzo pomaga mi! Chyba zacznę też miło mówić do ludzi.

5 komentarzy
Piękny tekst i piękne refleksje. Zawsze jak coś choć trochę zrozumiemy to nas interesuje, ale na to trzeba czasu. Własnie tak jak z roślinami, które na pierwszy rzut oka są nudne. Zdziwiło mnie że natomiast że nie lubisz kotów, miałam Cię za kociarę:)
Basia – nieee, psiara! Ja w ogóle kocham zwierzęta, ale sama mam kocią naturę „teraz tak, „teraz nie”, „tylko po ogonku”, „nienieniien nie po ogonku” więc bycie z kotami, które mają swoje fochy to jest jakaś wieczna rozmijka. Poza tym to wrażliwce w skórze skurwoli i ciężko je rozkminić. Lubię psy bo są entuzjastami. Ja jestem trochę bułą,a. psy są takie „staraaaaa rusz dupę, pachnie, siku, trawa, ooo pachnie, hau hau” więc mnie energetyzują 🙂 Wychowywałam się z kotami, psami, chomikami i całym zwierzyńcem, ale to psy i szczury są najcudniejsze.
A Adosław? Cóż… sfinksy to nie są koty. To są kosmici. Nie ma porównania między tą rasą a resztą kotów. One nawet nie lubią spać w pudełkach – to mówi samo za siebie 😀
hehe, to ciekawe:) ja z kolei wychowana z psami, a teraz tylko koty. Lubię ich wrażliwość wlasnie i to że choć są emocjonalne i przywiązane nie obnoszą się z tym jak psy właśnie. Myślę że otaczaja mnie sami ekstrawertycy i jeszcze psy w domu to byłoby za dużo. Ale moje koty aportują i witaja się przy drzwiach, wiec coś z tych psów jednak mnie prześladuje, że tak dobrałam sobie domowe zwierzaki:)
Off topic:
Czy masz jakis pomysl jak wyuczyc sobie dyscyplinę? Nie mam juz zadnych problemow z motywacja i organizacja, raczej za mocno zaszlam w akceptacje pewnych moich ograniczen, i za czesto mowie sobie “Nie szkodzi, ze dzis tego nie zrobilas, moze jutro sie uda”.
Chodzi mi o takie wyuczenie w sobie nawyku, dyscypliny i wytrwalosci. Znam basic, ze potrzeba “21 dni zeby wytworzyc nawyk”, ale nic ponadto, gdzie szukac???
Powiem Wam coś więcej, dla mnie chodzenie na balkon do roślin jest jak chodzenie na dymka. Idę, pomacam czy nie za sucho, nie za mokro, sprawdzę co urosło, trochę przerwę, trochę obrócę <3 i wracam do roboty. Kocham no!