kavodsgn

Od dłuższego czasu mam problem z dużą biżuterią.

Trochę dlatego, że trzeba umieć ją nosić, a trochę dlatego, że mam tatuaże i poczucie, że dokładanie do tego „statment jewellery” na co dzień uczyniłoby ze mnie drzewko bożonarodzeniowe. Od kilku lat lubuję się w małej, dyskretnej biżuterii, która coś dla mnie znaczy. Mam łańcuszek z sercem od mamy, bransoletkę do kompletu którą dostałam od Surfera na gwiazdkę i cieniutki pierścionek, którym moi rodzice postanowili uhonorować moją pierwszą miesiączkę, tłumacząc, że teraz nie jestem już dziewczynką, ale kobietą. To było wspaniałe i jeśli kiedyś będę mieć córkę z pewnością również wymyślę jej rytuał „przejścia”. Tym bardziej ucieszył mnie prezent od Kasi, właścicielki bloga o minimalizmie ♦proste jest piękne♦  Dostałam od Kasi bransoletkę, o której Wam opowiem, ale najpierw opowiem Wam o innej mojej ulubionej biżuterii. O moich tatuażach. I o tym, że życie nie czeka.

Od dziecka czułam, że chcę mieć tatuaże. A konkretnie od podstawówki. Nie było wtedy internetu (prehistoria, co?), a jedyne dziary widziane w prawdziwym świecie były z więzienia, były delfinami, starymi Indianami, drutami kolczastymi i tribalami. Nie umiem powiedzieć dlaczego chciałam je mieć. Po prostu tak czułam. Kiedy zaczęłam się tatuować, chciałam żeby wzory miały szczególne dla mnie znaczenie. Żeby były nasycone treścią. Moje ciało wydawało mi się zbyt ważne, żeby ozdabiać je nic nie znaczącymi symbolami. Dziś nadal moje tatuaże wyrażają mnie, ale w mniej nachalny sposób. Dopełniają całości Blimsien, tak samo jak buty, włosy czy błysk w oku, ale nie są już tak oczywiste.

Być może nigdy Wam nie mówiłam, ale zawsze się bałam. Bałam się, że coś przegapię, że coś zrobię pod wpływem impulsu,a później będę żałować. Że mam tylko jedno życie i nie umiem go przeżyć idealnie. Ten strach mnie niejednokrotnie  paraliżował. Pamiętam, moim ulubionym zespołem w tamtych czasach był Rancid, a jedną z ciągle katowanych płyt była „Life won’t wait”. W tytułowej piosence wokalista śpiewał „Decide your fate, cuz life won’t wait”. Bardzo dobrze zapamiętałam ten fragment, bo sama byłam raczej na etapie „osiołkowi w żłobie dano”. Skończyłam właśnie liceum, nie chciałam iść na studia, nie wiedziałam co robić, moje serce było dzikie i ślepe, bez pojęcia o tym kim jest jego właścicielka i co chce zrobić ze swoim życiem. Właścicielka tymczasem panikowała i nie robiła nic… Właśnie wtedy uznałam, że jestem głupia w tym zawieszeniu. Że potrzebuję zegarka, który będzie mi mówił „teraz, Blimsien, teraz”. I nie zważając na to, że nie robię idealnie, będę robić. Decyduj Blimsien. Decyduj o swoim przeznaczeniu, bo życie się dzieje, życie nie czeka, nie podejmowanie decyzji też jest decyzją, więc zamiast się bać, po prostu zrób krok, rób to co podpowiada ci serce, idź, leć, biegnij, nie oglądaj się nigdy za siebie. Żyj! TERAZ! I właśnie taki jest mój napis na nadgarstku. Life won’t wait. Zegarek, z perspektywy czasu trochę pretensjonalny, za to taki,którego nie da się zdjąć. Nieustannie mobilizuje.

Kasia napisała „czytam Twojego bloga i bardzo go lubię, a Twoje myślenie jest mi bliskie. Sama lubię prostotę, trafia do mnie Twój przekaz, chciałabym podarować Ci moją bransoletkę – zegarek. Koncepcja jest taka, że zegarek zawsze wskazuje jedną jedyną porę – NOW”.

Oho – pomyślałam,czas zatoczył koło. Z entuzjazmem przyjęłam prezent. Wybrałam dla siebie malutki, złoty zegarek na subtelnym łańcuszku. Złota blaszka jest jasna, taka jaką lubię. Lubię też w takiej małej, minimalistycznej biżu to, że podobnie jak moje tatuaże jest ze mną wszędzie. Kiedy ćwiczę jogę, kiedy biorę prysznic, kiedy pracuję, kiedy się kocham, kiedy śpię i kiedy lecę na paralotni. Inwestycja w szlachetne materiały opłaca się, bo nie ma się zielonych rąk, a pokrycie biżuterii nie zmienia koloru na inny. Moja koleżanka ostatnio czytała jakich stylowych gaf nie należy popełniać po trzydziestce. Ponoć nie wolno mieć mebli z Ikea (składanych), nie wolno spać na kanapie (bo to dobre dla studenciaków) i nie wolno nosić tandetnej biżu z scieciówek, która farbuje skórę (bo to bez klasy). Mam najwyraźniej dwa lata by wymienić meble na takie na wymiar i kupić prawdziwe małżeńskie łoże ; ) dobrze, że chociaż z biżuterią jestem do przodu.

A tak całkiem serio, bransoletka Kavo uświadomiła mi jeszcze jedną ważną rzecz. Że mój wytatuowany dziesięć lat temu zegarek przyspieszał mnie w decyzjach. Dzisiejszy, ten złoty wręcz przeciwnie – zatrzymuje mnie. Dziesięć lat później w dobie internetu, telewizji w tramwajach, smartfonów, skypa, zalewu informacji, kiedy mam pracę na etat i po etacie, kiedy bloguję, kiedy wrotkuję, kiedy gadam z przyjaciółmi, kiedy nie dosypiam i ciągle gdzieś się spieszę, on mówi -WOLNIEJ.ŻYCIE DZIEJE SIĘ TYLKO TU I TERAZ. SKUP SIĘ. To bardzo wpisuje się w mój ostatni sposób życia. Wyciszam się, medytuję, ćwiczę, pracuję nad sobą. A jednocześnie staram się wyciskać z życia ile się da, wiedząc, że wszystko co mam, to tylko i AŻ chwila obecna.

kavodesignPiękną biżuterię z kolekcji Kasi możecie kupić na http://kavodesign.pl/

Co więcej, zakupy na hasło „blimsien” mają 10% zniżki!

...

13 komentarzy

  1. Virgo Fox

    o matko jaki piękny tekst! u mnie też jest z tatuażami tak, że to marzenie od dzieciaka. Teraz gdy jestem laską z wytatuowanym ramieniem i planami i terminami na kolejne… czuję się w 100% sobą…
    i tatuaże też dają mi siłę i przypominają, że mam jedno życie… że trzeba ryzykować i brać 100% z życia… smutki i radości…
    Blum pisz jak najwięcej 🙂

  2. Pantera

    Po raz kolejny bliski mi sposób myślenia, Blim! Też mam tatuażową przypominajkę, dotyczy właśnie „filozofii TERAZ”, mój łaciński „nunc” (teraz) umieściłam na karku, mimo, że nie widzę go cały czas, jest ciągle ważnym drogowskazem i zegarem.

  3. Blum

    Aniamaluje- mam dobrą passę chyba 🙂

  4. Wiesz Blimsien 😉
    Dzięki tobie postanowiłam, że muszę zacząć kochać siebie, od dziś, tu i teraz . Zacząć o siebie dbać i pielęgnować swoją duszę i ciało.
    Dzięki że jesteś 🙂

  5. Blimsien! Poleć proszę konkretne tytuły, które pomogły Ci wprowadzać zmiany w życie i w ogóle inspirowały do zmian. Na pewno masz takie 🙂 Jakieś strawne poradniki albo jakieś filozoficzne… I need inspirations! Help

  6. Przekonałaś mnie. Idę jutro po wielkie śruby i jednak powieszę ten hamak w pokoju. NOW!

  7. Blum

    Lina – nie mam nic co mogłabym polecić. Czytam randomowo jakieś artykuły w necie, ale to na zasadzie serfowania – nie jakieś stałe blogi czy strony. Najwięcej zmian wprowadzam pod wpływem własnych doświadczeń życiowych i rozmów z przyjaciółmi, podpatrywani innych itp. Dlatego uważam, że warto otaczać się inspirującymi personami.

    Swoją drogą, szykuję właśnie dwa fajne posty o tym, jakie rady dałaby 28 Blum tej 16 letniej i jeszcze jak znaleźć pasję i dowiedzieć się czego się chce w życiu 🙂

    Stay tuned

  8. Myślę sobie, że czasem w pogoni za tym, by mieć więcej i szybciej, i doświadczać doświadczać doświadczać, można siebie boleśnie zagubić i w pośpiechu wybrać nie swoją drogę. Istnieje jakaś presja, żeby nie siedzieć na tyłku, tylko działać i dobrze, ale chyba czasem warto na siebie spojrzeć w zupełnej ciszy i spokoju, poczuć, gdzie się właśnie stoi i zapytać tę dziewczynę w lustrze czy ten wyścig jest dla mnie, czy chcę biec tak jak wszyscy. Co oznacza dla mnie 'teraz’? Może wolałabym powoli wspinać się na własną górę, czując pod stopami każdy kamień i każdą trawkę? 😉
    Całusy, Blum. 🙂

  9. Blumczyli bez problemu się z tym zegarkiem kąpiesz ? Dostałam właśnie identyczny i nie chcę spsuć 😉

  10. Blum

    Marry – tak, jak go noszę to wiele dni/tygodni pod rząd i kąpię się i śpię i ćwiczę i wszystko 🙂

Leave a Reply

.