
Życie w harmonii okazało się najważniejsze po latach wewnętrznych i zewnętrznych poszukiwań. To, co przychodzi mi jako drugie do głowy, to słowo integracja.
W różne skrajności popadałam i uczyłam się od różnych ludzi. Zazwyczaj jak to ja, patrzyłam na nich i ich wybory i uświadamiałam sobie, czego bym nie chciała. Próbowałam wyważyć, czego jest za dużo, czego za mało – również i w moim życiu.
Życie w harmonii brzmi jak banał. Równowaga, złoty środek – no przecież wiadomo. Ale gdzieś pod tym błyszczącym pozłotkiem kryje się prosta prawda. Nie tylko dotycząca brania i dawania lub work life balance. Dotycząca również duchowości, seksualności, pieniędzy. Życie musi być w przepływie. Musi płynąć swobodnie. A harmonia jest wisienką na torcie. Albo rubinową porzeczką zerwaną w blasku popołudniowego słońca prosto z krzaczka.
Ta harmonia przyszła do mnie wraz z Ajurwedą. Zawsze wydawała mi się trochę nudna i rozumiałam ją kiedyś jako równoważnie wpływów. Takie równoważenie, że np. cały tydzień chodzę spać po pierwszej a w weekendy odsypiam. Jestem w super intensywnym związku, a potem jestem długo sama. Amplituda moich wyborów przypominała często rollercoaster. I nagle weszła Ajurweda i zabrała mi te zabawki z ręki.
Zaczęła pytać o intencje. Po co to robię? Do czego mi to? Czy ta kawa i batonik mają dodać mi sił, bo nie sypiam tyle i wtedy, kiedy trzeba? Czy jem za dużo, bo potrzebuję miłości i głasków? Zaczęłam uczyć się, jak spłaszczać tę amplitudę i że gwałtowne wychylenia w obie strony wcale nie są równowagą, a jeszcze większym rozchwianiem. Są jak susze i powodzie. To nie jest harmonia. Kiedy zaczęłam delikatnie, stopniowo i powoli wprowadzać te zmiany w moje życie, proste zmiany, dotyczące jedzenia, zarządzania swoją energią, wybierania ludzi, których chcę zasilać sobą, mogłam przyjrzeć się również większemu obrazkowi. Zaczęło mi zależeć na tym, żebym była zintegrowana.
Pragnę żyć w harmonii. Rozwijać siebie jako istotę duchową, ale też rozwijać mój biznes i zarabiać pieniądze. Pragnę być w harmonijnej relacji, gdzie dawanie i branie, ale też nasze i osobne są w równowadze. Pragnę być zdrowa, ale nie chcę, jak to bywało kiedyś, tak bardzo skupiać się na sposobie odżywiania, na jedynie słusznym stylu życia, że to jedzenie, sport i reszta, stają się ważniejsze niż samo życie. Odmawiam kompulsywnym działaniom i ortodoksji. Rozgaszczam się w miękkości, w łatwości wybierania, wybierania rozsądnie i dobrze. Bez ucieczek, bez palących potrzeb. Pociąga mnie spokój, który jest bazą dla sztuki, działań z ludźmi, miłości i przeżywania życia.
Bardzo mi się to wszystko podoba. Dojrzałam przez moje warszawskie lata i jestem na innym poziomie bycia sobą. Nie, nie jestem inną sobą, nową sobą. Jestem tą samą sobą, ale głębiej, z większym zrozumieniem i to jest piękne.

2 komentarze
Życie musi być w przepływie. Musi płynąć swobodnie. Swoboda…to chyba moje ulubione słowo. Chociaż tak mi do niej daleko. Swoboda w wyrażaniu się, w czuciu,byciu. I to,że czasem jest niewygodnie,to nawet w tej niewygodzie płynąć swobodnie.
Piękny tekst. Nie zainteresowałam się jeszcze aż tak ajurwedą, ale gdzieś, jakiś czas temu zaczełam także szukać równowagi i teraz już nie popadam w takie skrajności 🙂