Wracam do Was z Portugalii z głową pełną wrażeń i rozkmin. Zanim je wszystkie rozpakuję, przejrzę i ułożę w spójną całość, już będę prowadzić warsztaty w Tucznie (mamy jeszcze 2 miejsca, widzimy się w piątek, jeśli chcesz dołączyć, sprawdź szczegóły tu: wyjazd ajurwedyjski ceramiczny). Pozwalam sobie zatem napisać na razie jeden list, do którego zainspirowała mnie dziś nasza wymiana na instastories.

PODEJŚCIE DO CHOROBY — MEDYCYNA ZACHODU A AJURWEDA

Napisałam tam, że ajurweda jest w tym lepsza od medycyny zachodu, że jest medycyną stylu życia. Świetna w zapobieganiu i w stwarzaniu warunków tak do utrzymania zdrowia, jak i zdrowienia. Co wcale nie oznacza, że wyklucza się z medycyną interwencyjną lub przerasta ją w każdej dziedzinie, mogą przecież czasem iść pod rękę, a czasem medycyna interwencyjna będzie skuteczniejsza.

Daleka jestem od wierzenia w obietnice (i składają je tylko nierozsądni ludzie), że ajurweda jest odpowiedzią na wszystko, w tym raka trzustki w ostatnim stadium. Życie jest złożone, nieprzewidywalne i trudne. Czasami jesteśmy bezradni. Czasami jedyne, co możemy zrobić, to przedłużyć sobie życie, wzmocnić się, zmniejszyć nasze cierpienie. Ajurweda w swoim podejściu różni się od medycyny zachodu pytaniem, jakie sobie stawia w kontekście zdrowia czy też choroby.

Medycyna zachodnia pyta raczej o to, jaki patogen wywołał chorobę i czym go zabić. Jeśli to guz, chcemy go zbadać i wyciąć. Jeśli to wirus czy bakteria chcemy je pokonać poprzez zniszczenie ich.

Ajurweda pyta raczej, jakie warunki doprowadziły do tego, że się zachorowaliśmy (psychicznie czy fizycznie). Co sprawiło, że z całego samolotu ludzi, zachorowała ta jedna osoba (akurat ja, lecąca na workation)? Oczywiście, osłabiony układ immunologiczny. Jasne. Ale co było wcześniej? Co osłabiło mój układ immunologiczny? Co sprawiło, że właśnie ja zachorowałam? Że wirus, z którym każdy miał styczność, dopadł akurat mnie? W przyczynie znajduje się klucz. Akurat ja, jak i wiele przede mną, padłam typowemu rozchorowaniu się z wycieńczenia. Przed wyjazdem pracowałam bardzo ciężko, podczas wyjazdu miałam sprzedać najważniejszego kursu, który robię (W Twoim Rytmie — nadal możesz się zapisać!), po przylocie do Polski wiedziałam, że mam multum zobowiązań zawodowych i że muszę być w gotowości. Potem była noc w samolocie, potem hostel pełen ludzi, mało snu, potem upał i snucie się po Lizbonie, aż wreszcie lodowaty od klimy autobus mknący godzinami przez Portugalię. Kiedy tylko dotarłam do domu moich znajomych rozchorowałam się. Stres puścił. Ciało chwilowo się poddało. Przeziębienie na urlopie czy podczas czasu odpoczynku to klasyk. Doświadczyłam tego też w skali makro, gdy po doświadczeniu traumy moje ciało nie chorowało, ale gdy znalazłam się w bezpiecznym związku, miało przestrzeń, by totalnie się rozsypać.

W takich przypadkach pomysł na naprawę zaburzenia kryje się w przyczynie. Mniej vaty. Regularne posiłki. Brak klimy. Ciepło. Trochę więcej spokoju. Moje przeziębienie było przede wszystkim spowodowane wyczerpaniem zasobów i brakiem miejsca na regulację. Gdy tylko miejsce się pojawiło, ciało sobie odbiło z nawiązką.

CZY NA DEPRESJĘ NAJLEPIEJ POMOŻE BIEGANIE I WYJŚCIE DO LUDZI?

Podobnie możemy pomyśleć o depresji. To kontrowersyjny temat, ale tak, według ajurwedy przynajmniej część osób zachoruje na depresję, bo… za mało się rusza, nie chodzi pobiegać, nie zmusza się do wyjścia do ludzi i aktywności (za dużo kapha!). To nie oznacza, że depresja nie jest poważną chorobą, którą należy bagatelizować. Jeśli leżysz w ciemnym pokoju i nie jesz od dni, nie myjesz się i ledwo egzystujesz, raczej nie pójdziesz pobiegać, na siłownię i pośmiać się ze znajomymi, nawet gdy ludzie dookoła mówią: weź się w garść, popraktykuj może wdzięczność, inni mają gorzej! Jednak możesz zauważyć, że pokazuje nam to drogę prewencji. Zanim zachorujesz na depresję i stracisz chęć życia, możesz być może wyczuć obezwładniający marazm, niechęć i stopniowe wycofywanie się ze świata. To jest czas, by redukować stan kapha aktywnością. Tak, psychiatra również ci powie, że śmiesz w gronie ludzi, których lubisz, wsparcie społeczne, przebywanie w naturze czy sport pomagają radzić sobie z poziomami stresu.

Możesz jednak przesunąć się w stan depresji z powodu braku zasobów. Ciągły stres, presja, bezsenność, przepracowanie, problemy finansowe, przemoc, dwa etaty, rosnąca rata kredytu mogą finalnie dać ci poczucie, że świat jest tak niebezpieczny, że czas się z niego wycofać. Bardzo ciekawie opisuje mechanizm wpływu przewlekłego stresu i wyczerpania Anders Hansen w książce Wyloguj swój mózg. Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii. Akurat czytałam ją w samolocie i bardzo ci ją polecam. Uważam, że świetnie obrazuje, jak możemy zachorować z nadmiaru lub z wycieńczenia. Jedna diagnoza — różne sposoby radzenia sobie z chorobą, tak widziałaby to ajurweda. Dobre wskazówki jak zapobiegać oraz jak leczyć. A ponieważ można być w okropnym stanie i mieć myśli samobójcze, nie ma w takich okolicznościach może szansy na medycynę stylu życia, nikt nie mówi, że terapia oraz psychiatria (być może wspomagane lekami) nie miałyby pomóc. Po prostu same leki nie są odpowiedzią, bo często nie adresują przyczyny. O tym jednak oczywiście lepiej porozmawiać ze swoim lekarzem. Nie silę się tu na medyczne porady.

NIE CZEKAJ NA NAUKOWCÓW.

Cały ciąg myślowy wziął się stąd, że obserwuję ostatnio, jak bardzo skupione na EBM i wyśmiewające cokolwiek, co podchodzi pod medycynę spoza głównego nurtu osoby nagle eksponują się na światło o poranku za radą neuronaukowca Andrew Hubermana. Uwielbiam podcasty Hubermana, ale nie uwielbiam czołobitnego podejścia do nauki. Z zaciekawieniem przyglądam się zatem, jak osoby obśmiewające sezonowe zmiany w dicie, diety alkalizujące i inne tego typu tematy, nagle stają się gorliwymi wyznawczyniami czy wyznawcami rytuałów i sposobów na dietę pochodzącymi z ajurwedy, sprzed badań na Uniwersytecie Stanford. 

Myślę, że możemy zaufać sobie i naszym odczuciom, by tworzyć sobie dobre środowisko życia. Myślę, że im jest ono prostsze i bardziej pozbawione cywilizacyjnych wygód, tym lepiej. Nasze mózgi wcale nie ewoluowały tak szybko, by nadążyć za rewolucją ostatnich 200 lat. Nie trzeba czekać na badania, by chodzić boso po ziemi, by wypoczywać w lesie (mało fancy nazwa: chodzenie na grzyby, bardzo fancy nazwa: mindfulness czy też kąpiele leśne), by śpiewać i mruczeć, nudzić się, gapić bez sensu na liście (medytacja), przeciągać ciało, zobaczyć, że różnorodne wzorce ruchowe są lepsze niż nieustannie powtarzalne sekwencje. Nie trzeba czasem komplikować prostych spraw — wystawianie się na słońce, na światło księżyca, na świeże powietrze, dużo spontanicznego ruchu, brak podjadania to proste sprawy, które razem składają się na środowisko, które nasze ciało rozumie i które temu ciału sprzyja. To wcale nie oznacza, że nauka nie jest ważna czy warta śledzenia, ani że ajurweda nigdy się nie myli. Wcale nie czuję, że fascynacja ajurwedą ma w jakikolwiek sposób dyskredytować naukę i medycynę zachodnią. Dla mnie to po prostu przyczyna refleksji nad tym, jakie warunki życia sobie zapewniam. Co mi sprzyja? Co mnie wzmacnia? Po czym czuję się lepiej? Co jest łatwiejsze, ale może nie do końca korzystne z różnych powodów? Co wymaga więcej wysiłku, ale przynosi więcej korzyści?

O dobrej codzienności i sprzyjającym środowisku będę edukować w kursie W Twoim Rytmie. O tych prostych sprawach właśnie. Jak rozumieć sygnały z ciała? Jak rozplątać cywilizacyjną zamotkę? Potrzebujesz czegoś dodać czy coś zredukować? Co możesz uprościć? W jakiej sekwencji to poukładać? To jest moja baza. To jest wiedza, która zmieniła w moim życiu tak wiele i tak bardzo ekscytuję się, że mogę się nią dzielić. To w końcu wiedza… o której często zapominam. Świat, praca, obowiązki i własne uwarunkowania nie odpuszczają. A jednak możemy co pół roku spotkać się w gronie podobnie myślących osób, by układać naszą codzienność w środowisko, które jest odżywcze.

Bardzo się na to cieszę! 









...

2 komentarze

  1. Hey Pani Blim,
    czy beda jeszcze jakies zloty/warsztaty/wyprawy w tym Roku?
    Mieszkam za granica, ale pierwszy raz od 20 lat zawitam u rodzicow na dluzej, I chetnie bym sie wybrala na cos organizowanego przez ciebie I twoja ekipa:)

    Dzieki xx
    Wera

  2. Blum

    Cześć Wera, najprawdopodobniej jeden w Warszawie i jeden w Gdyni z końcem października 🙂

Leave a Reply

.