
Susza stała się faktem. Klimat ociepla się, a Polska wysycha. Z roku na rok obserwujemy to coraz wyraźniej. Radość z ciepłych zim i suchego przedwiośnia przechodzi w refleksję, że nie jest dobrze.

Susza stała się faktem. Klimat ociepla się, a Polska wysycha. Z roku na rok obserwujemy to coraz wyraźniej. Radość z ciepłych zim i suchego przedwiośnia przechodzi w refleksję, że nie jest dobrze.

Potrafię kisić, potrafię upiec chleb, potrafię ugotować coś z niczego albo coś wykwintnego. Umiem dobierać kolory, pielęgnować rośliny i sprawiać, że wnętrze staje się przytulne. Jestem królową kreowania domowej atmosfery. Jeśli przychodzi jednak do sprzątania mam dwie lewe ręce. Tak. Jestem chujową panią domu w tym jednym aspekcie.

W dorosłym życiu nigdy nie czułam potrzeby ozdabiania choinki we własnym domu, a święta BN to była dla mnie uciążliwość. To zmieniło się, dopiero odkąd mieszkam w Warszawie i nie wiem, czy dlatego, że W. w zeszłym roku kupił spontanicznie choinkę, czy może dlatego, że są dzieciaki, a dla nich warto wykrzesać tyle magii ze świąt, ile to tylko możliwe.

Jesienny polski obrazek, na którym znajdzie się i palma i hamak? Proszę bardzo! Hamak dotarł do mnie w połowie września i okazało się, że nie da się go zamontować w mieszkaniu (gdzie na każdy pokój przypada średnio po 3 pary drzwi), a palmę uratowałam ze śmietnika i czeka ją kuracja przeciwgrzybicza!

Ta jesień jest taka cudowna, kolorowa i słoneczna, że nawet najgorsze marudy (to o mnie) nie mają na co narzekać. I chociaż prognoza mówi, że zbliżamy się już w kierunku zimy, nie zamierzam oporować. Postanowiłam, że w tym roku zrobię WSZYSTKO by nie tylko akceptować nielubiane pory roku, ale też i się nimi cieszyć. I ponieważ złożyło się tak, że całe lato byliśmy w biegu i wcale nie oswoiliśmy jeszcze naszego nowego mieszkania, robimy to teraz. Ja np. kupiłam do sypialni dywan w TK MAXX, który wizualnie ocieplił wnętrze (chociaż długo ze sobą walczyłam, bo odkurzanie dywanów jest męką).

Oto nasz nowy dom! Po wszystkich przejściach, a zwłaszcza złamanym sercu (w związku z domem, którego nie wynajęliśmy) udało nam się znaleźć mieszkanie, które odpowiada naszym potrzebom i które się nam podoba. Jesteśmy przeprowadzeni i świętowaliśmy z przyjaciółmi ten fakt, a nawet zdążyliśmy ugościć już jedno z dzieci oraz mamę Maharadży.

Szukając nowego miejsca do zamieszkania, długo spacerowaliśmy po okolicy. Rozważaliśmy różne, mało komercyjne opcje szukając czegoś klimatycznego i szukając okazji. Dziwny dom, który wygląda jak góralska chata, a mieszkają w nim pszczoły, opuszczona kamienica z pięknym ogrodem, inna opuszczona kamienica przy ul. Narbutta, aż w końcu Wojtek trafił na DOM.

Rychła wyprowadzka skłania mnie do podsumowania moich dorosłych mieszkań. Pozwolę sobie pominąć te, w których mieszkałam naprawdę tylko chwilę. Nie znoszę się przeprowadzać. Sam moment pakowania, pozbywania się rzeczy, przewożenia wszystkiego jest dla mojej vaty destabilizujący. Lubię za to nowe początki i mam przekonanie, że niemal z każdego miejsca da się zrobić Dom.

Chciałabyś mieć balkon pełny kwiatów, soczyście zielonych liści, krzaczków pomidorów o kwaskowatym zapachu, ze stolikiem, przy którym można napić się kawy… ale nie masz balkonu? Ja bym chciała mieć borówki amerykańskie, grządki pełne pachnących ziół oraz kurę… ale nie mam ogrodu. Nic straconego, jeśli wiosną chcesz się poczuć, jak królowa ogrodnictwa, Pani Wiosna ucieleśniona, Perfekcyjna Pani Domu, zostaw mycie okien na inną okazję, a teraz lepiej…

Gdybym miała powiedzieć, jakie jest nasze mieszkanie, powiedziałabym: bardzo osobiste, sentymentalne, żywe, elastyczne. Ponieważ wynajmujemy mieszkanie i nie będzie to nasze ostatnie lokum w życiu (choć teraz ciężko nam to sobie wyobrazić) nie przywiązujemy się za bardzo do naszych pomysłów i często zmieniamy nasze wnętrze. Najpierw nasze przedmioty i osobowości ścierały się na arenie tych kilku metrów kwadratowych. Teraz czuję, że płynnie tańczą ze sobą. Po niecałych dwóch latach wspólnego mieszkania dotarliśmy się jako partnerzy i jako domownicy.